Cienie

Pewnego razu był sobie mały chłopiec. Był rezolutnym i wesołym chłopcem. Był jednak jeszcze mały i nie wszystko rozumiał. A jak się czegoś nie rozumie to wtedy łatwo się przestraszyć… No więc mały chłopiec trochę się czasami bał. Różnych rzeczy. A najbardziej bał się cieni… Kiedy wieczorem leżał w swoim łóżeczku i próbował zasnąć, nagle dostrzegał różne przedziwne kształty, których nie widział za dnia. Kształty pojawiały się na suficie i na ścianach, niektóre się poruszały, inne tkwiły nieruchomo i to wydawało się nawet straszniejsze. Kształty co wieczór wyglądały tak samo. To jednak nie pomagało. Chłopiec leżał więc przerażony, szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w cienie i nie mógł zasnąć.
Każdego wieczoru mama chłopca przekonywała go, że cieni nie należy się obawiać. Są częścią otaczającej rzeczywistości i znakiem, że dzień zmienia się w noc. Chłopiec jednak nie do końca to rozumiał i jego strach nie malał.
Pewnego wieczoru kiedy tak leżał, nagle usłyszał szepty…całkiem blisko. Wyraźnie ktoś prowadził rozmowę, tuż obok. Chłopiec wytężył słuch. Głosy były ciche ale całkiem wyraźne.
– Jestem taka nieszczęśliwa, tak chciałabym,
żeby było inaczej – zawodził jeden z głosów – to my jesteśmy tego przyczyną.
– Nie lamentuj tak moja miła – odpowiedział ktoś surowo – trzeba po prostu coś wymyślić.
– Ale co? – zapytał trzeci, najcieńszy głos.
– Nie wiem dokładnie. Myślę…. – odpowiedział ten surowy – już mam!
– Co, co…? – dopytywały się dwa pozostałe głosy.
– Musimy zrobić tak…- surowy głos zrobił znaczącą pauzę. Pewnie spodziewał się, że zrobi tym większe wrażenie. A potem kontynuował tak cicho, że słychać było tylko szmer…
Dwa pozostałe głosy ucichły na chwilę.
– Ale jak????- zapytał głos lamentujący.
– Jak, jak – przedrzeźniał go głos surowy – przecież takie rzeczy dzieją się w bajkach.
– Ale po co? – zapytał z kolei cienki głos.
– Po to, żeby mógł nas poznać. Wtedy przestanie się nas bać – odpowiedział krótko surowy głos.
Tej nocy chłopiec miał bardzo dziwny sen…Śniło mu się, że leży w swoim łóżeczku i jak co wieczór patrzy z przerażeniem na cienie na ścianach i na suficie. Nagle cienie zaczynają się poruszać, tańczą i wirują po całym pokoju aż nagle nie są już cieniami… Największy cień zmienia się w pękatą szafę, która śmieje się tubalnym głosem i stuka wesoło krótkimi nóżkami. Okrągły cień, który zwykle poruszał się na suficie, zmienia się w mleczno-białą lampę, która ciepłym światłem otula cały pokój i uśmiecha się łagodnie, kołysząc się w jedną i drugą stronę. A cień o kształcie zupełnie nieregularnym, który zwykle zjawiał się wieczorem w kącie pokoju, zmienia się nagle w ciepłą zimową kurtkę wiszącą na kolorowym wieszaku. Kurtka wesoło macha rękawami do chłopca po czym wsuwa je łobuzersko do kieszeni… Wszystko dookoła jest bliskie i bezpieczne i zupełnie nie ma się czego bać.

Następnego wieczoru kiedy mama cmoknęła chłopca na dobranoc i wyszła z pokoju, chłopiec rozejrzał się. Cienie były na swoich miejscach, nieruchome lub kołyszące się miarowo. W pokoju było cicho i spokojnie … Chłopiec spojrzał na szafę, a potem na cień szafy. Potem spojrzał na lampę i na jej kołyszący się cień. A na końcu spojrzał na kurtkę wiszącą na wieszaku i na nieregularny kształt jej cienia w kącie pokoju. Poczuł, że jego strach zniknął. Zamknął oczy. Wtulił się w miękką poduszkę i zasnął. Zasnął tak szybko, że nie usłyszał już cichego westchnienia ulgi, które dało się słyszeć w kącie pokoju, gdzie stała duża ubraniowa szafa ani radosnego cichutkiego śmiechu pod samym sufitem…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *