Opona

Pewnego razu była sobie pęknięta opona. Leżała na skraju szosy, mokra od kropelków porannej rosy. Pęknięcie nie było duże ale o tym żeby jechać na niej dalej nie mogło być mowy. Bezmyślnie więc i bezdusznie została tu porzucona. Gdyby ktoś ludzki odruch okazał i zabrał ją do naprawy, tam mogliby ją załatać. Z załatanym pęknięciem mogłaby przecież znaleźć jakieś zajęcie. Wcale nie musi być kołem przy aucie, dawno pochowała takie ambicje. Ale gdyby ktoś jej pęknięcie załatał mogłaby zacząć nowe, inne życie. Mogłaby zostać – to się przecież zdarza – dziecięcą chuśtawką na placu zabaw. I zamiast toczyć się ciemną szosą przed siebie, mogłaby wznosić się codziennie wysoko, prawie do chmur płynących wolno po niebie.
Pęknięcie nie było duże, wystarczyłaby jedna niewielka łata. Gdyby ktoś zechciał zatrzymać się w tym pędzie, zjechać na pobocze i dostrzec smutną oponę. Zawieźć do wulkanizacji, gdzie można pęknięcie załatać. Tak żeby można z niej bez obaw zrobić chuśtawkę na jasnym placu zabaw. I przywrócić życiu.
Tylko tyle to byłoby już wiele dla pękniętej opony porzuconej na skraju pędzącego przed siebie świata. Bo jej pękniętego serca żaden wulkanizator nie jest już w stanie załatać.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *