Świnki

Bajka dla Lenki S.


Pewnego razu były sobie świnki. Niezbyt duże ale za to wyjątkowe. Mieszkały w małym białym domku, spały w małych łóżeczkach i jadły z małych miseczek. Wiodły spokojne i uporządkowane życie. Przy tym były bardzo wesołymi świnkami i z ich małego domku wciąż słychać było śmiech i śpiewy. Bo świnki bardzo lubiły muzykę.
Niektórzy uważają, że świnki to zwyczajne zwierzęta, takie jak inne. Ale czy ktoś widział taki śmieszny zakręcony ogonek? Albo taki zabawny okrągły ryjek? No i ten kolor! Inne zwierzęta są czarne, brązowe, bywają białe. A świnki – są całe różowe! Zupełnie nietypowo. Dlatego też świnki mają artystyczne dusze i kiedy tylko mają na to czas, śpiewają i grają na przeróżnych instrumentach. Ale mało kto o tym wie.

Któregoś razu w całej okolicy rozwieszono kolorowe plakaty. Wszyscy czytali i dowiadywali się, że oto wkrótce, na największym placu pod lasem, odbędzie się konkurs. Udział może wziąć każdy kto potrafi śpiewać lub grać. W grę wchodzą tylko własne kompozycje.
Wielkie poruszenie zapanowało wszędzie. Wszyscy mówili tylko o tym. Na konkurs wybierało się mnóstwo zwierząt i ptaków.
Wkrótce miał nadejść wielki dzień.
No i nadszedł. Na okrągłej polanie pod lasem stanęła prostokątna scena. Pod sceną zebrała się tłumnie widownia. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali występów.
Najpierw na scenę wskoczył pan Zając. Przystojniak, z długim wąsem i w ciemnym kapeluszu. Ukłonił się nisko i zaśpiewał pięknie, tenorem. Gromkie brawa długo odbijały się echem po całym lesie. Po zającu na scenę wskoczył Kogut. Z piersią wypiętą do przodu, w nieco ekstrawaganckim uczesaniu – ten to był oryginał. Piał raz nisko, raz wysoko, jakby grał na trąbce. Piękne to było i poruszające. Po Kogucie na scenie pojawiła się Kotka, cała w czerni. Obrzuciwszy zalotnym spojrzeniem wszystkich obecnych rozpoczęła murmurandum, które trafiało prosto do serc słuchaczy. Występy trwały długo i wielu jeszcze wykonawców pojawiało się na scenie: pan Lis, w ciemnej pelerynie – śpiewający ballady, pani Sarna – grająca na skrzypcach tak pięknie, że aż łza kręciła się w oku, pani Wiewiórka, z bujną rudą czupryną, która śpiewała z prawdziwą pasją. Jury już chciało zamknąć konkurs, wybór był i tak bardzo trudny. Wykonawcy pokazali wielką klasę. Ale w tym momencie na scenę zaczęły wspinać się małe świnki. Dźwigały przeróżne instrumenty i ciężko sapały, bo nie było to łatwe zadanie. Świnki mają krótkie nóżki i wspinanie się gdziekolwiek jest dla nich bardzo trudne. Podobnie jest z bieganiem. Widownia patrzyła zdumiona na nowych wykonawców, całych różowych jak ptysiowy krem. Zwierzęta nie znały pojęcia dyskryminacji, ale mimo to były zdumione. Nikt nie spodziewał się po świnkach specjalnych talentów. Świnki są zabawne. Śmiesznie chrząkają. Ale czy umieją śpiewać lub grać na czymkolwiek? Jury, choć bezstronne, miny miało sceptyczne. Ale dzisiaj każdy mógł wziąć udział w konkursie, także małe świnki. Widownia czekała więc w napięciu na to, co wydarzy się zaraz na scenie.
Świnki nieco stremowane rozlokowały się w końcu i gotowe były do występu.
Rozległa się muzyka. Na początku niepozorna, trochę cicha, ale wkrótce jakby i ona zaczęła wspinać się, coraz wyżej, tony stawały się wyższe, a zaraz potem obniżały się. Zupełnie jakby muzyka małych świnek wędrowała po pagórkach, w górę i w dół, a czasami zmieniała tempo – szybciej, wolniej. Zupełnie niezwykła była to muzyka. Teraz nikt już nie widział na scenie małych świnek, z krótkimi nóżkami i śmiesznymi ryjkami, tylko prawdziwych artystów! Świnki zresztą ledwo było widać zza wielkich instrumentów. Była tylko muzyka, która wypełniała wszystko. Widownię jakby ktoś zaczarował. To śmiała się, to płakała, tak działała na wszystkich muzyka małych świnek. Cała okolica zasłuchała się w tych niezwykłych dźwiękach.
Jury było już zdecydowane komu wręczyć główną nagrodę. I kiedy rozległy się gromkie brawa po występie małych świnek, jury naradziło się szybko i ruszyło na scenę z wielkim koszem słodkości.
Świnki nagrodę odebrały ale słodkości rozdzieliły pomiędzy wszystkich obecnych. A potem wróciły do swojej małej chatki i do swojego uporządkowanego życia. Spały w małych łóżeczkach, jadły z małych miseczek i grały i śpiewały, bo to kochały najbardziej. I wszystko było jak przedtem. Ale nikt już nie wątpił w to, że małe różowe świnki, ze śmiesznymi zakręconymi ogonkami są naprawdę wyjątkowe.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *