Burza


Pewnego razu była piękna, słoneczna pogoda. Niebo było błękitne, lekki wiatr potrącał liście. Dzieci w przedszkolu bawiły się na placu zabaw. Plac zabaw był duży i kolorowy. Pośrodku rosło duże drzewo, które dawało przyjemny cień.

W tym czasie rodzice dzieci zmagali się z mnóstwem spraw w pracy, jacyś ludzie chodzili po ulicach, inni robili zakupy, byli u lekarza, załatwiali sprawy w urzędach. Nikt z nich nie domyślał się tego co miało wydarzyć się już wkrótce. Wysoko na niebie, w miejscu, którego nie widać z ziemi, zbierały się właśnie ciężkie, ciemne chmury. Było ich coraz więcej, jedna przy drugiej. Było ich tak dużo, że zrobiło się już tłoczno w tym miejscu. Chmury wpadały jedna na drugą i wtedy… nagle wysoko w niebie rozlegał się głośny huk. Jakby ktoś strzelał z olbrzymiej armaty. A po chwili kolejny i następny. Wkrótce z nieba zaczął kapać mały deszczyk. Krople stukały o szyby i parapety ale powietrze było ciepłe i nikt nie zważał na taki deszcz. Aż do chwili kiedy huk jeszcze potężniejszy nie zatrząsł niebem i ziemią a na niebie nagle pojawiła się srebrna błyskawica. Cienka srebrzysta linia, powykrzywiana w różne strony – jakby ktoś rozciął prześcieradło i zaświecił latarką z drugiej strony. Wtedy panie z przedszkola zabrały dzieci z placu zabaw i pobiegły z nimi do szatni.

Ludzie w biurach spojrzeli w okna oderwawszy na chwilę wzrok od papierów. Ci, którzy stali w kolejkach do lekarza lub w urzędach, podnieśli głowy do góry i zastygli tak na chwilę. A w głowach wszystkich pojawiła się w tej samej chwili krótka myśl, jak ta błyskawica: Burza…. Burza nadchodziła. Ciężkimi krokami, grzmiąc groźnie i rzucając piorunami nad dachami budynków. Wkrótce niebo zszarzało, nie było już błękitne. Lekki wietrzyk zamienił się w silny wiatr, który zrzucał gałęzie z drzew. Zrzucał też kapelusze z głów i porywał parasole. A potem łamał je i porzucał. Ludzie na ulicach przyśpieszali krok. Wszędzie zamykano okna. Burza szalała jakby wściekła się na cały świat. Deszcz lał się teraz jak z wielkiego cebra, krople uderzały głośno w szyby, jakby chciały dostać się do środka. Ziemia zatrzęsła się od huku grzmotów. Niebo zrobiło się czarne i na ulicach nie było już prawie nikogo. Zostali tylko ci, których burza zastała w środku drogi – skądś dokądś…

Panie w przedszkolu zapaliły światła. W jadalni podano podwieczorek i ciepłą herbatę. Dzieci w kolorowych ubrankach usiadły na swoich miejscach, w jadalni zrobiło się gwarno i wesoło. Było ciepło, jasno i bezpiecznie. Mimo, że za oknami grzmiało i szumiało i deszcz uderzał w szyby. Wkrótce burza odejdzie. Wszystko się uspokoi i niebo znów będzie błękitne. A tymczasem – dobrze jest mieć schronienie przed burzą.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *