Sen Pędzika

Pewnego razu było sobie auto. Średniej wielkości ale dosyć szybkie. Miało na imię Pędzik i zawsze dokądś pędziło. Mieszkało w małym miasteczku, w którym mieszkały same tylko auta. Duże i małe, osobowe i ciężarowe, starsze i młodsze. Bo są przecież takie miejscowości, gdzie mieszkają tylko auta i razem spędzają czas.
Pędzik miał wielu przyjaciół i spędzał z nimi czas głównie na wyścigach, które auta organizowały sobie dla rozrywki ale i dla wprawy. Trochę tak jak ludzie uprawiają sport dla zdrowia.
Najlepszym przyjacielem Pędzika był Szybcik. Szybcik jeździł zawsze bardzo szybko i często starsze auta wołały za nim: Szybciku, ostrożnie! Wpadniesz na coś!
Ale Szybcik tego wcale nie słuchał.
Pewnego dnia Pędzik obudził się wcześnie rano i poczuł, że ma ochotę dokądś popędzić. Wszystkie auta wokół jeszcze spały ale dzień był już piękny i pogoda zachęcała do drogi.
Pędzik pomyślał, że dobrze byłoby wyrwać się na chwilę z miasteczka. Popędzić przed siebie pustą szosą i sprawdzić co jest dalej, za tymi wzgórzami, które wznoszą się na horyzoncie. Może jest tam jeszcze jedno takie miasteczko i inne auta? Może lubią się ścigać?
Nie to, żeby Pędzikowi znudziło się jego miasteczko i przyjaciele. Nie to, żeby nie chciał już spędzać czasu z Szybcikiem. Po prostu czasami tak niektórzy mają, że wstają rano i gna ich dokądś. Nie potrafią usiedzieć tylko nagle chcieliby przeżyć coś nowego.
I tak Pędzik wyruszył w drogę. Słońce grzało przyjemnie. Droga była pusta i wygodna. Pędzik pędził coraz szybciej naprzeciw nowej przygodzie.
Ale cóż to? Wzgórza zamiast przybliżać się, oddalały się jakby. Miasteczko Pędzika dawno zniknęło w tyle a droga przed nim zdawała się nie mieć końca.
Pędzik już zaczynał wątpić czy przed nim w ogóle jest jakiś cel podróży czy tylko ta nie kończąca się droga. Chciał dokądś dojechać, odkryć nowe miejsce, poznać nowych przyjaciół. Po to przecież wybrał się dzisiaj w drogę.
I kiedy już miał ochotę zawrócić nagle dostrzegł w oddali zabudowania. Mniejsze i większe.
– Wiedziałem – krzyknął uszczęśliwiony – to musi być miasteczko. Na pewno poznam tam nowych przyjaciół.
Pędzik pędził przed siebie jakby urosły mu skrzydła .

Miasteczko na pierwszy rzut oka wydawało się opustoszałe. Na ulicach nie było aut. Jednak Pędzik rozglądał się uważnie. Wreszcie dostrzegł auto, które powoli wyjeżdżało z bocznej uliczki.
– Hej – zawołał Pędzik radośnie – witaj! Mam na imię Pędzik.
Auto spojrzało zdumione po czym powiedziało:
– Wyścigi… – i ruszyło przed siebie.
– Są tu jakieś wyścigi? – ucieszył się Pędzik – ale gdzie dokładnie?
Ale auto już zniknęło za zakrętem.
Pędzik popędził za nim. Tak dojechał do skrzyżowania gdzie ujrzał kilka aut czekających aż światło zmieni się z czerwonego na zielone.
– Cześć – zawołał Pędzik – słyszałem, że organizujecie tu jakieś wyścigi.
Auta spojrzały na niego zdziwione po czym jedno po drugim zaczęły
powtarzać :
Wyścigi, wyścigi, wyścigi…
A potem nagle światło się zmieniło i auta odjechały.
– Dziwne te auta – mruknął Pędzik – poszukam innych.
Wkrótce dostrzegł duży parking a nim kilka aut. Podjechał bliżej i przywitał się z pierwszym z brzegu :
– Witaj, jestem Pędzik. A Ty?
Auto spojrzało dziwnie i odpowiedziało powoli – chociaż właściwie nie była to odpowiedź :
– Wyścigi…
– No wiem – zniecierpliwił się Pędzik – wszyscy o tym mówią.
Ale auto nie odzywało się już więcej.
Pozostałe auta stojące na parkingu zachowały się też tak dziwacznie. Na jakiekolwiek słowa przywitania Pędzika odpowiadały tylko jedno słowo : “Wyścigi”.
W końcu Pędzik przystanął w jednej z małych uliczek, żeby to wszystko przemyśleć.
Co to za dziwne miejsce?
Co stało się tym wszystkim autom ?
Czy ktoś rzucił na nie czar jakiś?
Już wiem – wykrzyknął Pędzik do siebie samego – to jest sen! Wszystko to przyśniło mi się. To nawet bardzo pasuje, bo przecież nigdy nie wyjeżdżam sam za miasto. To mogło zdarzyć się tylko we śnie. Muszę szybko stąd wyjechać, wrócić do swojego garażu i się obudzić.
Tę myśl należało natychmiast zrealizować. Pędzik popędził w stronę, z której przyjechał.

Na szczęście po drodze nie spotkał już żadnego z tych dziwacznych aut.
Gnał przed siebie pustą szosą bo chciał się obudzić jak najprędzej.
W końcu dojechał do swojego miasta i z daleka już dostrzegł swój przytulny jasny garaż z ciemniejszym daszkiem.
W pewnym momencie wydawało mu się, że ktoś go woła i już chciał się zatrzymać ale przypomniał sobie, że przecież to wszystko śni mu się tylko i to wołanie na pewno też.
Wreszcie zamknął za sobą drzwi swojego garażu i przymknął oczy czekając aż silnik wyciszy się całkiem.
Minęło parę chwil kiedy uznał, że pora się obudzić. Na szczęście dziwny sen się skończył.
Wyjechał z garażu na jasny jeszcze dzień i od razu wpadł na Szybcika, który stał pod drzwiami.
– Cześć – powiedział Szybcik przyglądając się dziwnie Pędzikowi – gdzie byłeś przez pół dnia?
– Spałem – odpowiedział Pędzik- trochę dłużej niż zwykle.
– Spałeś? – zdziwił się przyjaciel – głowę bym dał, że przed kilkoma chwilami widziałem cię, jak pędzisz ulicą od strony wjazdu do miasta…
– Nieee – Pędzik zawahał się ale powtórzył raz jeszcze – nie, to nie byłem ja. Ja spałem, tu w garażu i nigdzie dzisiaj nie wyjeżdżałem. Wiesz przecież, że nie lubię sam jeździć a za miasto nigdy nie miałbym odwagi pojechać.
– To dobrze – powiedział Szybcik – podobno za miastem można spotkać dziwne rzeczy… Słyszałem, że w okolicy jest miasto zużytych aut. Niektórzy nazywają je zwariowanymi autami. No wiesz – takimi po jakiś poważnych stłuczkach, które kiedyś były autami wyścigowym a którymi teraz już nikt nie chce jeździć. Wyobrażasz sobie? Nigdy nie wiadomo co takim przyjdzie do głowy. Lepiej samemu nigdzie nie jeździć.
– Pewnie tak … – powiedział Pędzik powoli – ale… jak to nikt nie chce nimi jeździć? Przecież auta są stworzone do jeżdżenia.
-Ale te auta już się nie nadają. Więc nikt ich nie chce.
– Biedne auta – powiedział Pędzik cicho
– Eee tam – odparł Szybcik – może to tylko plotka, to całe miasto zużytych aut.
Ale skoro spałeś dziś dłużej to pewnie jesteś wypoczęty. Co powiesz na wyścigi?
Na dźwięk tego słowa Pędzik znieruchomiał na chwilę aż Szybcik musiał szturchnąć go bokiem.
– Może nie dzisiaj – odpowiedział w końcu.
Szybcik zdziwił się trochę bo wiedział, że Pędzik uwielbiał wyścigi. Dziwnie zachowywał się ten jego przyjaciel. Ale skoro nie chce się ścigać to nie. Są jeszcze inne rozgrywki dla takich aut jak oni.
A Pędzik stał zamyślony, rozmyślał o swoim śnie, który chyba wcale nie był snem. I o tym, że te zużyte auta wcale nie są takie zwariowane i że dobrze wie co przychodzi do głowy takim biednym autom, którymi nikt już nie chce jeździć – ciągle tylko jedna rzecz: wyścigi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *