Filipek

Bajka dla Filipka P.


Pewnego razu był sobie chłopiec. Bardzo malutki i bardzo wesoły. Lubił się śmiać od rana do wieczora i dlatego miło było spędzać z nim czas.
Bo miło jest spędzać czas z kimś kto jest wesoły. Nawet jeśli nam nie jest akurat wesoło, to często śmiech innych sprawia, że czujemy się lepiej. Ale nie zawsze. Bo bywa i tak, że niektórych denerwuje śmiech innych ludzi. Drażni i zamiast poprawiać nastrój jeszcze go psuje.
Co na to ma poradzić ktoś, kto lubi się śmiać? Co można poradzić, jeśli do szczęścia brakuje nam niewiele a tym obok wiecznie coś nie pasuje?
Kto powinien zmienić siebie i swoje nastawienie – no kto?!
Filipek – bo tak miał na imię ten wesoły chłopiec – nie zatruwał sobie tym swojej małej główki. Cieszyły go zielone liście i promyki słońca, kolorowe kamyki i włochate gąsienice. Każdy objaw życia sprawiał mu radość. A jego radość udzielała się wszystkim wokół.
Pewnego razu mały chłopiec bawił się w parku i był zupełnie spokojny bo niedaleko, na ławce, siedziała jego mama. Mama to ktoś najkochańszy na świecie. Ktoś, kto wie wszystko i wszystko rozumie. I daje poczucie bezpieczeństwa, taką ma moc.
Filipek bawił się patykami. Budował z nich różne przedziwne konstrukcje. A kiedy któraś szczególnie mu się udawała, śmiał się głośno.
W pewnym momencie pewien starszy pan usiadł nieopodal na ławce. Minę miał niezbyt szczęśliwą. Może bolał go ząb albo brzuch? To było całkiem prawdopodobne.
Po krótkiej chwili zwrócił uwagę na dziecko bawiące się patykami. Przyglądał mu się  i kręcił głową z niezadowolenia.
– Dlaczego on ciągle się śmieje? – powiedział w końcu na cały głos – co go tak bawi?!
Mały chłopiec podniósł głowę i spojrzał z zaciekawieniem na starszego pana. Nie do końca zrozumiał pytanie, był jeszcze naprawdę mały, ale wydało mu się stosowne uśmiechnąć się przyjaźnie.
Starszy pan skrzywił się strasznie, wstał z ławki i poszedł w swoją stronę.
Następnego dnia,  w tym samym miejscu, znowu spotkali się pan i chłopiec. Chłopiec rozpoznał starszego pana i na przywitanie pomachał do niego rączką. Starszy pan machnął ręką jakby odganiał natrętną muchę. I szybko odwrócił głowę w inną stronę.
Filipek bawił się i śmiał radośnie. Starszy pan siedział na ławce i minę miał ponurą. Mama chłopca obserwowała ich obu z uwagą. Nie chciała by synek naprzykrzał się komuś. Doskonale rozumiała, że nie każdego cieszy to samo.
Nagle starszy pan wstał i podszedł do chłopca ze srogą miną :
– Jak będziesz się tak ciągle śmiał to przyjdzie zła wiedźma i zabierze ci wszystkie zabawki!
Zabrzmiało naprawdę groźnie.  Filipek zadarł główkę wysoko i w milczeniu przypatrywał się starszemu panu. A starszy pan odwrócił się i poszedł. Całe szczęście, że mama tego chłopca nic nie słyszała. Bo chyba zdzieliłaby gazetą  przez głowę tego pana, nie zważając na dobre obyczaje. Filipek wrócił do zabawy. Układał kolorowe kamyki w wysoką wieżę i kiedy spadały z szelestem śmiał się głośno.

Czasami udaje nam się zignorować to, co mówią inni a my mamy odmienne zdanie. A kiedy jest się małym chłopcem to w ogóle niezbyt długo rozpatruje się czyjeś uwagi. Jednak w głowie pozostają nam różne słowa, dźwięki, obrazy i na to możemy nie mieć wpływu. Dlatego tak ważne jest to co mówimy do dzieci i nie tylko. Niektóre słowa mogą zostawić ślad.

W nocy Filipek miał sen. Jasny i kolorowy, taki jaki powinno mieć każde dziecko każdej nocy. Jednak nie wiadomo skąd nagle w samym środku snu pojawiła się wiedźma. Filipek od razu poznał, że musi być wiedźmą – miała ciemne i niezbyt schludne ubrania a jej twarz przypominała wszystkie niemiłe rzeczy, jakie dotąd spotkały Filipka. Wiedźma we śnie miała ze sobą wielki worek i wrzuciła do niego wszystkie zabawki chłopca. A potem pogroziła mu palcem i powiedziała : “Nie wolno się śmiać. Nie wszystkim jest tak wesoło, jak tobie “. I zniknęła.

Oczywiście rano Filipek w ogóle nie pamiętał swojego snu. Był spokojnym i radosnym dzieckiem i szybko zapominał o smutkach. Z radością powędrował z mamą do parku i od razu pobiegł się bawić.
Jednak kiedy na ścieżce pojawił się starszy pan, serce zabiło Filipkowi jakby mocniej. Nagle spoważniał i zupełnie odechciało mu się śmiać. I w tej chwili przypomniał sobie swój sen. Przypomniał sobie straszną wiedźmę i jej złą twarz. Odechciało mu się nie tylko śmiać ale też bawić. Siedział teraz smutny trzymając w dłoni kolorowy kamyk.
Tymczasem starszy pan tego dnia miał doskonały humor. Pogwizdywał wesoło i zacierał ręce z zadowolenia. Nie wiadomo dlaczego, może spodobał mu się jakiś artykuł w gazecie, którą zawsze miał przy sobie albo ząb go dzisiaj nie bolał…
Zauważył chłopca i zagadnął wesoło :
– Co słychać? Dlaczego dzisiaj się nie śmiejesz? Mamy taki piękny dzień.
Chłopiec nawet nie spojrzał na niego tylko wstał i pobiegł do mamy, która siedziała na ławce nieopodal. Starszy pan strapił się bardzo. Nic nie rozumiał. Co za dziwny dzieciak?
A mama chłopca, która wiedziała wszystko i wszystko rozumiała – bo takie są prawdziwe mamy – pogłaskała synka po głowie i powiedziała :
– Nie martw się, straszne wiedźmy nie zabierają zabawek dzieciom, które lubią się śmiać. Straszne wiedźmy boją się śmiechu dzieci bo same nie potrafią się tak śmiać. I żadne czary im w tym nie pomogą.
To mówiąc mama bardzo wymownie spojrzała na starszego pana, który teraz miał bardzo głupią minę.

Od tamtego dnia Filipek był jeszcze weselszym chłopcem. Lubił się śmiać i lubił spacery po parku. A starszy pan przychodził czasami i siadał niedaleko. Patrzył na chłopca,  słuchał jego śmiechu i czasami nawet się uśmiechał. Ale nic już nie mówił. Kto wie, może po prostu podsłuchiwał, bo chciał nauczyć się śmiać tak jak on? A może pilnował, żeby żadna straszna wiedźma nie zjawiła się przypadkiem i nie próbowała zabrać chłopcu zabawek. Bo z takimi wiedźmami to jednak nigdy nic nie wiadomo.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *