Nowe buty

Pewnego razu pewien człowiek kupił sobie nowe buty. Najpierw długo szukał. Bo lubił buty wyszukane. I inne rzeczy też. Nie takie jak wszyscy mają. To nuda. Tylko wyjątkowe! Nic w tym złego. Po prostu niektórzy nie lubią się wyróżniać i wyglądać inaczej. A inni właśnie tak. To nie zarozumialstwo. Ale odrobina fantazji, która jest jak przyprawa do życia. Żeby nie było mdłe i nudne.
Ten człowiek nie lubił nudy. Lubił kolory i desenie. I wcale się ich nie bał.
W dodatku musiały być wygodne. Koniecznie! Bo ten człowiek dużo chodził a czasu miał zawsze mało. Śpieszył się bardzo każdego dnia w różne ważne miejsca i buty musiały być jak ulał!
Przymierzył naprawdę wiele par butów zanim trafił na te właśnie. Trochę się przy tym nachodził i naoglądał. Ale było warto. Bo w końcu znalazł buty, które wydawały się idealne!
Już na pierwszy rzut oka  wyglądały na wyjątkowe. Ciemno zielone, na czarnej podeszwie. I przeszyte czerwoną nitką. Miękkie i wygodne ale solidnie zrobione. Dopasowane idealnie. Jakby szyte na miarę.
Kiedy człowiek podszedł do kasy z pudełkiem z ciemno zielonymi butami w dłoniach, sprzedawca spojrzał na niego dziwnie jakoś. I zapytał:
– Czy na pewno te buty będą dobre dla pana?
– Są idealne! Takich szukałem.
– Takich- czyli jakich? – zapytał sprzedawca zupełnie niespodziewanie.
– Takich oryginalnych! – odpowiedział człowiek, nieco zdziwiony tymi pytaniami.
– Są oryginalne… – sprzedawca pokiwał głową – jeszcze jak.
– Właśnie – uśmiechnął się człowiek a ponieważ zawsze się dokądś spieszył dodał – chciałbym już zapłacić.
– Proszę bardzo -odpowiedział sprzedawca. A potem nachylił się w kierunku człowieka i powiedział półgłosem:
– Jeśli będzie pan chciał je zwrócić proszę przyjść w ciągu dwóch tygodni. Potem…będzie za późno…
Zabrzmiało to bardzo dziwnie i  wiele osób na miejscu tego człowieka zwróciłoby na to uwagę. Ale on był tak bardzo zadowolony z zakupu – i tak bardzo się śpieszył – że zupełnie to zignorował.

Człowiek wrócił do domu z pudełkiem nowiutkich butów. Postawił pudełko w przedpokoju i poszedł do kuchni. A że to już było późne popołudnie, zajął się sprawami domowymi. Nachodził się tyle za nowymi butami, że tego dnia już nigdzie nie zamierzał wychodzić. Jutro wyruszy z samego rana.

Nazajutrz rano wstał wcześnie bo miał do załatwienia kilka ważnych spraw. Umył się i ubrał. Pośpiesznie zjadł śniadanie. A potem poszedł do przedpokoju, żeby ubrać płaszcz i buty… Ale co to? Dziwne. Przecież wczoraj nie wyjmował butów z pudełka! Postawił pudełko na podłodze i poszedł do kuchni. No przecież… na pewno!
Tymczasem buty stały tuż przy drzwiach, jeden obok drugiego, jakby tylko czekały aż ktoś otworzy im drzwi.
– Mhm…- człowiek podrapał się po głowie i powiedział głośno do samego siebie – bo ludzie w chwili kiedy są bardzo zdziwieni mówią tak sami do siebie. To mniej więcej to samo jak kiedy się szczypią , żeby sprawdzić czy im się nie śni: a może wczoraj byłem tak zmęczony, że nie pamiętam jak je wyjmowałem?
No tak. To było jakieś wytłumaczenie. Jedyne sensowne. Przecież buty same nie mogły wyjść z pudełka. Prawda…???

Pogoda tego dnia była bardzo przyjemna. W sam raz na spacer. Ale kto ma czas na spacer? Trzeba pójść do urzędu, załatwić kilka papierkowych spraw. A potem do banku – i tam podpisać kilka dokumentów. I do apteki po witaminy i syrop, bo w domu nie ma już ani kropelki. I tak minie pół dnia. A potem jeszcze tyle innych spraw, że na spacer na pewno nie starczy już czasu.

Do urzędu droga była prosta. Trzeba tylko podjechać cztery przystanki tramwajem. Dwunastką. A tymczasem nadjeżdża dziesiątka. Która skręca o tu, zaraz. Ale co to? Nagle człowiek zupełnie nie wiadomo dlaczego rusza z miejsca i wchodzi po dwóch szerokich schodkach do tej dziesiątki, która wcale nie jedzie do urzędu!
Zdziwiony wygląda przez okno i patrzy na domy, które mijają. I na taki żółty, przy którym tramwaj skręca a potem jedzie w dół urokliwą brukowaną uliczką i dalej przez inne ulice.

Po kilku przystankach, zupełnie niespodziewanie dla niego samego, człowiek wysiadł z tramwaju. Co to za okolica? Czy był tu już kiedyś?
Ależ tak! Poznaje! Ten szary budynek, przy parku… to jego dawna szkoła. Był wtedy bardzo młody. Z kolegami biegli po lekcjach do tego parku, żeby pograć w piłkę. Dobre czasy… Człowiek zatrzymał się – a zwykle tego nie robił – i wpatrywał w znajome miejsca z rozrzewnieniem.

No ale trzeba wracać. Do urzędu już nie zdąży. Ale do banku jeszcze chyba tak.
Ale i do banku nie dał rady dojechać. Za to wszedł do kawiarni, w której kiedyś pijał kawę i czytał książki  przed zajęciami na uczelni. A potem zajrzał jeszcze do biblioteki, w której kiedyś spędzał tyle czasu. Zapach książek pozostał ten sam, po tylu latach…
Wrócił do domu zupełnie rozkojarzony. Pełen wspomnień. Zapomniał o urzędzie i banku. Zdjął płaszcz i buty i schował wszystko do szafy w przedpokoju. Dziwny to był dzień…

Rano wstał z lekkim bólem głowy. Czyżby był chory? Całkiem możliwe bo wczoraj zachowywał się przecież dziwnie. Ale dzisiaj musi załatwić ważne sprawy. Nie ma czasu na wycieczki po mieście!!! Co mu strzeliło do łba?
Jednak sytuacja wyglądała podobnie jak wczoraj. Buty stały gotowe do wyjścia przy drzwiach. Tak jakby wczoraj nie chował ich do szafy. A człowiek zamiast do urzędu trafił do cukierni, do której zabierała go mama kiedy był małym chłopcem. A zamiast do banku i apteki – na kręgielnię, gdzie bywał z tatą jako nastolatek.
A kolejnego dnia znowu podobnie…

Codziennie nie wiadomo w jaki sposób trafiał w różne miejsca, w które wcale się nie wybierał. A miejsca te przywoływały wspomnienia, radość i smutki, szczęście i niepokój. Ale nie było to nie miłe. Wszystko to dziwiło go i cieszyło zarazem.

Któregoś dnia człowiek wbrew swoim planom znalazł się w parku, do którego już tak dawno nie zaglądał. Było tu pięknie, zielono i spokojnie. Ławeczki z oparciami w kształcie muszli ślimaka. Starodawne latarnie. Miał pójść do warzywnego ale zrobi to później. Taką miał przynajmniej nadzieję. Nie zaszkodzi poodychać świeżym powietrzem i odpocząć na ławeczce. Człowiek usiadł i oddał się wspomnieniom. Zrobiło mu się ckliwie na duszy. Jego myśli odleciały do czasów, kiedy był małym chłopcem i biegał za piłką. A potem zajadał się słodkimi ciastkami z ulubionej cukierni. Dawno o tym zapomniał a przecież czyż to nie był on? W krótkich spodniach i z za długą grzywką. Pełen radości i ciekawości świata. Nigdzie się wtedy nie śpieszył. I teraz też przecież chyba może chwilkę posiedzieć na ławce.

Nagle z zadumy wyrwał go głos tuż obok.
– I jak spisują się nowe buty? Czy nadal są odpowiednie dla pana?
Na ławce przysiadł sprzedawca ze sklepu z obuwiem, który najwidoczniej wybrał się dzisiaj na spacer. Pogoda była piękna nie było   więc w tym nic dziwnego.
– Proszę pamiętać, że na zwrot ma pan tylko dwa tygodnie od zakupu. A zdaje się, że kilka dni już minęło…
– i sprzedawca nie czekając na odpowiedź odszedł, uśmiechając się dziwnie pod nosem.
Człowiek oprzytomniał. Buty!!! Ach więc to one! To nie z nim dzieje się coś dziwnego. To te buty!!!
Spojrzał na nie. Wyglądały szykownie na nogach. W pięknym kolorze. I takie wygodne. Niewiniątka!!!

Chodzenie w miejsca, w które nie planowało się pójść może być irytujące. Sprawy do załatwienia w urzędzie, banku czy innym miejscu pozostały nadal nie załatwione. Ale jak widać – świat się nie zawalił od tego. Jeszcze zdąży się je załatwić. A za to w duszy człowieka ożyła jakaś dawno milcząca struna. Mając na nogach te niezwykłe buty w krótkim czasie odwiedził tak wiele zapomnianych niezwykłych miejsc. A jednocześnie zwolnił tempo. Nagle ten ciągły pośpiech, który wydawał się nieodłącznym elementem jego życia, wydał mu się zupełnie bezcelowy.

Kiedy następnego dnia rano człowiek zobaczył buty stojące przy drzwiach i gotowe do wyjścia zatrzymał się przy nich.
– No dobra… – powiedział powoli – widzę że macie już plan na dziś. Bardzo jestem ciekaw jaki. Ale od czasu do czasu będziemy chodzić tam, gdzie ja chcę.

Wkrótce dwa tygodnie minęły i było już za późno na zwrot butów. Ale człowiek nie zamierzał wcale ich zwracać. Przez te dwa tygodnie dużo myślał. Wróciło do niego tyle wspomnień. A z nimi marzenia, które miał.  Nie zamierzał już wracać do tego jak żył zanim kupił ciemno zielone buty przeszyte czerwoną nitką.
Nie zamierzał już pędzić przed siebie zapominając o tym co zostawia za sobą. Chciał każdego dnia budzić się nie wiedząc dokąd zaniosą go buty. I wychodzić z domu w swoich bardzo niezwykłych butach jak mały chłopiec – podekscytowany i gotów na przygodę czekającą za każdym rogiem.
I teraz już wiedział co miał na myśli sprzedawca kiedy mówił o tym, że może być już za późno. Przez dwa tygodnie stał się trochę innym człowiekiem a tamten człowiek, który ciągle się śpieszył zniknął bezpowrotnie. Miał dwa tygodnie na to, żeby go zatrzymać. Ale na  szczęście – teraz było już na to za późno.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *