O człowieku, który nigdy się nie odzywał

Pewnego razu był sobie człowiek, który nigdy się nie odzywał. Tak, tak. Nigdy ani słowem. Ani jednym! Po prostu milczał i już. Dawno już zorientował się, że wszystko czego potrzebuje do życia może załatwić bez zbędnej gadaniny. Rozmówek towarzyskich nie potrzebował. Kiedy trzeba było – słuchał. Ale nigdy nie komentował. Na pytania odpowiadał skinieniem głowy.
Czasami może coś przez to tracił. Bo nie wszystko da się w ten sposób ustalić. Ale wystarczyło mu to, co miał.

Milczenie jest złotem. Ale milczenie za bardzo i za często bywa męczące dla tych, którzy przyzwyczajeni są do konwersacji. I do interakcji. I wyraźnej reakcji na to co mówią i robią. I dla tych, którzy twierdzą- i zresztą w tym twierdzeniu jest racja – że mowa jest tym co odróżnia ludzi od zwierząt. Nie ujmując nic tym drugim.

Człowiek, który wolał milczeć niż mówić, to samo cenił u innych. Nie lubił hałasu i czczej gadaniny. Nie cierpiał plotek. Nie mówił o tym ale miał swoje poglądy na wiele spraw. Był na przykład przekonany, że mówieniem można wyrządzić więcej zła niż milczeniem. I że wielokrotnie lepiej jest przemilczeć pewne rzeczy niż w każdym przypadku głośno wyrażać swoją opinię.

– Słyszała pani? Ta spod dwójki znowu wróciła późną nocą do domu. Skąd ona tak wraca po nocach???
– Aaa tak… właśnie! Też mnie to zastanawia kochana. Wiecznie jej w domu nie ma!
– A dzieci same siedzą! Nie wiadomo co tam robią! I co z nich wyrośnie?!
“A co z was wyrosło?- zastanawiał się człowiek, który nigdy się nie odzywał. Przechodził właśnie obok i przypadkiem usłyszał całą rozmowę. A sąsiadkę spod dwójki lubił akurat. Grzeczna i spokojna. Tylko zmęczona trochę. I bardzo grzeczne ma dzieci.”
Tak myślał ten człowiek. Ale się nie odzywał. Bo nie lubił i nie chciał.

Innym razem usłyszał kłótnię w sklepie:
– Chyba pani liczyć nie umie! – krzyczał starszy pan do pani w kasie – to nie może być aż tyle!
– To nie ja liczę, tylko kasa – mówiła pani obruszona – tyle kosztują te produkty.
– Może powinna pani znaleźć mniej wymagającą pracę – kontynuował pan nie zwracając uwagi na nic – bo ta jest za trudna dla pani!
“A pan nie potrafi spokojnie zrobić zakupów. I może też czytać i liczyć – skoro ceny się panu nie zgadzają” – myślał sobie człowiek, który nigdy się nie odzywał. I stał spokojnie w kolejce.

Wiele razy zdarzało się mu słyszeć dużo słów. Dużo za dużo. Ludzie mogliby czasami gryźć się w język. Ale skoro już tak bardzo potrzebują mówić – trudno – on przecież nie tylko nie musi się odzywać. Ale też nie musi tego słuchać. Nie są to jego sprawy.
Jednak słuch miał dobry. Co nieco utrudniało sprawę.

– Znowu korki. Wszędzie korki. Pan daleko jedzie? – w autobusie zdarza się spotkać takich, którzy szukają towarzystwa – ja jeszcze dwa przystanki. Ale pewnie znowu będziemy się wlec. Zawsze korki… co za miasto, ech…
Człowiek, który nigdy się nie odzywał, nie odzywał się i w takich sytuacjach. Przez co pewnie sprawiał wrażenie niegrzecznego. Bo przyjęte jest – chociaż niektórym powinno się wręcz tego zabronić! – że jak się ma język to należy go używać do mówienia. I koniec.

Nie mówienie nie oznacza nie myślenia. Chociaż niektórzy wiążą jedno z drugim. Oznacza nie dzielenie się myślami. Bo nie czuje się takiej potrzeby. Po prostu.
Nie mówienie nie oznacza też nie lubienia. A jednak – wydaje nam się, że wszystko powinno się wyrażać słowami. A niektórym wydaje się, że powinny być one jak najgłośniejsze.

Pewnego razu przed człowiekiem, który nigdy się nie odzywał stanął mały chłopiec. Mały i całkiem sympatyczny.
– Czy wie pan może, która godzina? – zapytał.
Człowiek w milczeniu wskazał mu zegarek. Chłopiec jednak nie umiał odczytać godziny z tego zegarka. Był to staroświecki zegarek z bardzo małymi cyferkami. Popatrzył więc błagalnie na człowieka. Ale człowiek milczał jak zaklęty.
– Nie umie pan mówić? – zapytał chłopiec – lepiej nie mówić niż nie widzieć. Albo nawet nie słyszeć. Mówić wcale nie trzeba. Bo i po co. Ale dobrze jest wiedzieć co inni mają do powiedzenia. I widzieć – dokąd się idzie. I z kim ma się do czynienia. Ale mówienie nie jest potrzebne. A czasami nawet przeszkadza. Kiedy powie się za dużo. Albo coś, czego miało się nie mówić, bo się komuś obiecało. Wtedy to najlepiej by było, żeby język rozbolał. I to tak – żeby już się zawsze to pamiętało…!

Słowotok małego chłopca przerwało nadejście jego babci.
– Prosiłam żebyś nie rozmawiał z obcymi – zwróciła się z wyrzutem do chłopca.
– Przepraszam – te słowa skierowała do człowieka – czy bardzo się panu naprzykrzał?
Człowiek pokręcił tylko głową na znak, że nie naprzykrzał.
A pani spojrzała na niego niechętnie.
– Co za gbur – burknęła nagle pod nosem – dziecko mu przeszkadza.

Człowiek zdziwił się bardzo ale nic nie powiedział. A przecież mógł coś. Na usprawiedliwienie. Bo jej słowa nie były przecież sprawiedliwe.
Jednak nie powiedział nic. Uznał, że to i tak nic nie zmieni. Nie zmieni ludzi i ich dziwactw. Ich plotkarstwa i wścibiania nosa w nie swoje sprawy. Ich złośliwości i czepialstwa.

Sami musieliby dojść kiedyś do tego. Że czasami lepiej się nie odzywać. Albo najlepiej by było, żeby język ich od czasu do czasu rozbolał. I to tak – żeby już się zawsze to pamiętało…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *