Bajka bez tytułu

Pewnego razu świat bardzo się zmienił. Dotąd pełen ruchu i hałasu, nagle uspokoił się. Wszystko zaczęło toczyć się wolniej, jakby w zwolnionym tempie. Zrobiło się też ciszej. Ulice opustoszały. Autobusy miejskie niemal puste przemierzały swoje trasy wioząc zaledwie kilku pasażerów. A ci pasażerowie siedzieli daleko od siebie i w ogóle nawet nie patrzyli w swoją stronę.
Wszyscy zaczęli się trochę bać. Okazało się, że przebywanie obok siebie może być bardzo niebezpieczne. Ponieważ można zarazić się od siebie czymś złym. Czymś, co zmieni życie całkowicie.
Świat jest pełen niebezpieczeństw. Czyhają na każdym kroku. Dobrze jest o tym pamiętać. Ale niedobrze myśleć o tym cały czas. Bo wtedy w ogóle odechciałoby się żyć. Trzeba pamiętać, że obok niebezpieczeństw i rzeczy naprawdę strasznych jest też na świecie bardzo dużo rzeczy dobrych, pięknych. I o tym też nie należy zapominać. A najlepiej jest skupiać się na tym jak najczęściej.
Ktoś powie, że lepiej mieć się na baczności niż pozwalać sobie na zachwyty nad światem! Że to niebezpieczne tak się zachwycać! Ale ktoś inny stwierdzi, że przecież to, jak widzimy świat wpływa na nas. A jeśli by zapytano kogokolwiek, w jakim świecie chciałby żyć, to jaka byłaby odpowiedź?
Ludziom często wydaje się, że świat to oni. Ich problemy, ich zajęcia, pieniądze, praca, wakacje, przedmioty… A to nieprawda. Zupełnie nie. Świat to przede wszystkim Ziemia i Słońce, z których wypływa życia. Powietrze i woda, bez których nie moglibyśmy przetrwać, przyroda, której zabieramy owoce, nie dając nic – kompletnie nic – w zamian. Na to wszystko nasze życie ma wpływ. Niestety bardzo często – zły.

Kiedy świat ucichł, ptaki zaczęły śpiewać głośniej. Zieleń zazieleniła się pyszniej. Niebo znowu było błękitne, jak pokolorowane kredkami na obrazku przedszkolaka. Bo przyroda po prostu chce żyć. A ludzie… ludzie chcą czegoś więcej. Chociaż chyba nie do końca wiadomo czego. A kiedy zmienił się świat to ludzie oddalili się od siebie nie tylko fizycznie. Ale zaczęli też oddalać się od swoich serc i serc innych ludzi. Zupełnie odwrotnie niż przyroda.
Strach ma wielkie oczy. Są wielkie, ale niektórzy przez strach nagle przestają widzieć. To dlatego, że w ich głowie powstają obrazy, które zaczynają zastępować to, co faktycznie można zobaczyć wokół. I wtedy wszystko im się miesza.

Pewnego razu pewien autobus miejski zatrzymał się na jednym z przystanków, jak zwykle. W autobusie było niewielu pasażerów, mógł zmieścić się ktoś jeszcze. Kiedy drzwi się otworzyły do autobusu wszedł staruszek. Taki naprawdę już starszy pan, zgarbiony, z głową białą jak śnieg, i opierał się na zagiętej lasce kiedy powoli, chwiejnym krokiem zmierzał ku najbliższemu siedzeniu. Z początku nikt nie zwrócił na niego uwagi. Jak już wspomniano ludzie w ogóle nie patrzyli w stronę innych. Zresztą… przedtem bywało podobnie. Tylko nie kierował nimi strach a coś zupełnie innego. Jednak autobus ruszył zanim staruszek zdążył usiąść, zatrząsł się i podskoczył i staruszek przewrócił się na podłogę uderzając się boleśnie w plecy. Wtedy nagle wszyscy spojrzeli w jego stronę, jak na zawołanie. Patrzyli ale w ich oczach nie było współczucia, nie było w ogóle żadnych uczuć poza strachem.
– Chyba coś z nim nie tak – powiedział ktoś półgłosem – może jest na coś chory?
– Tak – dodał ktoś inny – po co ktoś taki wybiera się dokądś? W domu by lepiej siedział!
– Może lepiej zatrzymać autobus – odezwał się jeszcze jeden głos – i niech sobie pójdzie!
Tymczasem staruszek bez skutku próbował podnieść się, jednak brakowało mu sił. Wszystkie siły zużył w swoim długim i niełatwym życiu i chociaż zawsze za wszystko dziękował życiu ono nie zamierzało postąpić z nim inaczej niż z każdym. Jego młodość i siła przeminęły, pozostały pogoda ducha i wiara w ludzi i to sprawiało, że się nie poddawał. Także teraz kiedy nieporadnie próbował podnieść się z podłogi.
Na samym końcu autobusu siedział młody chłopak. I chociaż był zupełnie zwyczajnym chłopakiem to jego serce było czyste i wrażliwe a strach nie zasłaniał mu świata. Oczywiście wiedział co to strach, kiedy był mały bał się czasami ciemności w nocy. A czasami dziwnych dźwięków pod szafą. No ale to wiadomo. Słyszał też o różnych strasznych rzeczach, jakie spotykają ludzi w życiu. Jednak nie chciał wciąż się bać i po prostu o tym nie myślał.
Patrzył teraz na innych siedzących razem z nim w tym autobusie i zaczął się zastanawiać czego powinien bać się bardziej. Czy tego starszego pana, który nie wyglądał najlepiej i mógł przecież kogoś czymś zarazić. Czy raczej… tych pustych oczu pozostałych pasażerów, w których był tylko strach i… i nic więcej.

Każdy z nas się boi. Jednak niektórzy powinni bać się bardziej. Na przykład taki lekarz. Codziennie spotyka się z bardzo chorymi ludźmi. A przecież wciąż są choroby, których nie zna i których może nie rozpoznać. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby nagle wszyscy lekarze odmówili spotykania się z pacjentami? Bo zaczęliby się ich bać. No przecież mogłoby się tak stać, prawda? Wy nie balibyście się na ich miejscu? Co by było gdyby ich strach miał tak wielkie oczy, że aż przestaliby cokolwiek widzieć? I zostałby tylko strach.

Staruszek z trudem w końcu wstał z podłogi i usiadł ciężko na siedzeniu. A potem z przepraszającym uśmiechem spojrzał na wszystkich. Wcale nie chciał sprawiać kłopotu. Jednak pasażerowie nie odwzajemnili uśmiechu. Ich twarze były zamknięte i zimne.
– Skoro dał radę sam wstać, na pewno da radę też wysiąść – powiedział ktoś na cały głos.
– Właśnie – odezwał się ktoś inny – niedługo kolejny przystanek, tam może wysiąść.
W autobusie zaszumiało i zawrzało. Staruszek miał do przejechania jeszcze kilka przystanków bo nie był w stanie przejść tak długiego odcinka drogi. Bardzo nie chciał wysiadać.
– Jest na pewno chory i my też przez niego zachorujemy – odezwała się jakaś pani głośno – niech ktoś coś zrobi!
Oczywiście nikt nie ruszał się z miejsca, bo nikt nie chciał zbliżać się do nikogo. Wszyscy jednak teraz patrzyli tyko na staruszka a tymczasem autobus zbliżał się do przystanku.
Wtedy nagle młody chłopak wstał, przeszedł przez cały autobus i stanął obok staruszka. Tak blisko, że wszyscy aż jęknęli ze strachu.
– Czego chcecie od tego pana? – zapytał głośno – przecież tak, jak należy siedzi w oddaleniu od was. I nikogo z was nie zaczepia. Jest starszy od was i na pewno na coś chory. Tak jak i wy kiedyś będziecie. Czy chcielibyście być wtedy tak potraktowani?
– Najlepiej, żeby wysiadł, wtedy już się nie będziemy odzywać – powiedział ktoś.
– Właśnie… – odezwali się inni.
– Niech już idzie!
– Ma wysiąść bo się go boicie? I iść pieszo kawał drogi? Mimo, że nie ma już tyle siły co wy? Czy tak? – pytał młody chłopak.
-Tak, właśnie tak – odzywali się pasażerowie – tak będzie bezpieczniej.
Młody chłopak przyjrzał się pasażerom ze spokojem na twarzy. Nagle uśmiechnął się.
– To ja mam lepszy pomysł – powiedział – myślę, że równie bezpieczny dla was…
Zawiesił głos i w autobusie zapanowała cisza jak makiem zasiał. Wszyscy wyciągnęli głowy w jego stronę.
– Otóż – powiedział chłopak powoli – wy wysiądźcie z autobusu! Wszyscy. I dalej idźcie pieszo. Czy wtedy nie poczujecie się bezpiecznie? Z dala od tego staruszka? Jesteśmy na przystanku, droga wolna! – chłopak wskazał na drzwi autobusu, które właśnie się otworzyły i patrzył śmiało w twarze pasażerów.

Nikt się nie ruszył. Nikt się już nie odezwał. Wszyscy znowu zaczęli spoglądać w okno. Oczywiście wielu przeszło przez myśl, żeby opuścić autobus. Ale co dalej? Co jeśli w następnym znów będzie ktoś, obok kogo nie będą czuć się bezpiecznie? Co wtedy?

Autobus ruszył w dalszą drogę. Młody chłopak wrócił na swoje miejsce. A staruszek w końcu wysiadł na swoim przystanku i powędrował w swoją stronę. I oby żył ze sto lat i więcej o ile… o ile ludzka obojętność i egocentryzm nie skrócą tego życia.

Każdy chce czuć się bezpieczny. I każdy chce, żeby jego rodzina była bezpieczna. Ale nikt z nas nie jest na świecie sam. Bycie samemu na świecie byłoby nie do zniesienia. Gdyby każdy żył tylko dla siebie samego czy takie życie dawałoby mu radość? Czy życie wokół od wieków ratuje strach czy empatia? Czy lekarz ratujący ci życie powinien bardziej się bać czy bardziej mieć w sobie to, co miał ten młody chłopak? Tą wrażliwość i dzielność? A my… czego więcej powinniśmy w sobie mieć, żeby żyło się nam lepiej? I żeby lepiej żyło się wszystkim i wszystkiemu co wokół…

Wiecie jaka jest najgorsza rzecz, którą można się zarazić od innych? Uważajcie na siebie i nie zarażajcie się tym. Jeśli chcecie, żebyśmy przetrwali.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *