Piekarz z małego miasteczka

Pewnego razu w małym miasteczku mieszkał piekarz. Był jedynym piekarzem w okolicy i dlatego powodziło mu się dobrze. Codziennie wielu klientów, także z dalszych okolic, przyjeżdżało do niego, żeby kupić kilka bochenków świeżego chleba i pachnące bułeczki. Jego pieczywo było poza tym słynne w całej okolicy z tego, że miało chrupiącą skórkę i można było długo cieszyć się jego zapachem i smakiem. Piekarz pytany o to, w jakiej tajemnej recepturze kryje się jego sekret, odpowiadał, że chleb i bułki nauczył go piec jego ojciec, a on nauczył się tego od swojego ojca i tak to szło od pokoleń. O żadnej tajemnej recepturze nie słyszał, ale odkąd pamięta ten sam zapach chleba zawsze roznosił się w piekarni i w jego rodzinnym domu.

Czy upiec dobry chleb jest wielką sztuką? Jak sądzicie? Oczywiście, że tak. Może się komuś wydawać, że wiele rzeczy w życiu można łatwo zrobić, ale to nieprawda. Jeśli coś ma być dobre i podobać się lub smakować innym, to w zrobienie tego musi być włożona czyjaś praca i jeszcze kawałek serca. Inaczej się nie da.

Sława piekarza z małego miasteczka stała się tak wielka, że informacje o nim dotarły do dalszych miast i wiosek. Z dnia na dzień liczba klientów rosła i piekarz ledwo nadążał z pieczeniem chleba i bułek. Ponieważ jednak był bardzo dobrze zorganizowany to jakoś udawało mu się ze wszystkim zdążyć. Być może także w tym tkwił sekret jego niesamowitych wypieków? Nigdy nie śpieszył się za bardzo, ani też z niczym nie zwlekał. Dzięki temu żaden chleb ani bułka nie były nigdy niedopieczone ani – o zgrozo – przypalone.

Piekarzowi, dzięki dużej liczbie klientów i sprzedawanym codziennie dużym ilościom pieczywa, powodziło się dobrze i niczego mu nie brakowało. Dzięki temu mógł rozbudować piekarnię i kupić do niej wszelkie sprzęty, które mogły usprawnić jego pracę. Zatrudnił także dwóch pomocników, których wybrał spośród kilku kandydatów. Wydali mu się najodpowiedniejsi do tej pracy, a za ich zaangażowanie i ciężką pracę sowicie ich wynagradzał.

Kto by nie chciał mieć takiej piekarni, która tak dobrze prosperuje i przynosi dobry dochód? Niektórzy plotkowali, że piekarz ma w domu całe skrzynie pieniędzy i że jest tak bogaty, że mógłby sobie kupić zamek. Niektórzy mówili: co to takiego upiec dobry chleb? Każdy by umiał!

Czyżby?

W pewnym momencie w miasteczku pojawiła się nowa piekarnia. Jej właścicielem był przybysz z innego miasta, który pozazdrościł piekarzowi z miasteczka jego sławy i bogactwa. Co ciekawe, w ogóle nie czuł zazdrości o to, że piekarz z miasteczka piecze tak dobry chleb. Uznał, że sam potrafi upiec taki lub nawet lepszy. Najważniejsze było dla niego to, żeby jak najszybciej sprzedać jak najwięcej bochenków chleba i szybko się wzbogacić. Też chciał mieć w domu skrzynie pełne pieniędzy i może nawet kupić sobie zamek!

Niestety okazało się, że chleb nowego piekarza nie przyciąga tylu klientów, ilu oczekiwał. Wkrótce musiał zamknąć swoją piekarnię i nie zobaczył ani jednej skrzyni z pieniędzmi. Po nim pojawili się kolejni – piekarze z różnych stron, którzy uznali, że są w stanie konkurować ze słynnym piekarzem z miasteczka. Śpieszyło im się do bogactw więc w pośpiechu piekli całe stosy chleba i bułek, jednak czegoś w nich brakowało.

Tymczasem piekarz z małego miasteczka nic sobie z tego nie robił. Nie dlatego, że nie obawiał się konkurencji. Każdy ma obawy, że kiedyś może okazać się nieprzydatny. Jednak ten piekarz nie chciał z nikim konkurować, chyba że z samym sobą. Jego celem było pieczenie smakowitego chrupiącego chleba i bułek, a nie skrzynie z pieniędzmi. Skupiał się więc na swoich wypiekach, a reszta układała się sama.

Co to znaczy – zapytacie – że reszta układała się sama? Znaczy to tyle, że piekarz nadal mógł płacić dobrze swoim pomocnikom i na bieżąco serwisować nowoczesne sprzęty. Żyło mu się nadal dobrze, a jego pieczywo nadal przyciągało mnóstwo klientów. Nie, nie wybudował sobie zamku. Nigdy nie chciał mieć zamku, a i skrzynie pieniędzy nigdy nie śniły mu się i nie wydawały jakieś specjalnie atrakcyjne. Lubił spokojne życie i swoje zajęcie. I lubił zapach chleba, który piekł.

Jaki jest morał z tej bajki? Chyba taki, że to, co sprawia nam radość, nie musi dawać nam bogactw. A może raczej to, że prawdziwym bogactwem jest możliwość robienia tego, co sprawia nam radość? Wybierzcie sami. W każdym razie chyba o to w tym wszystkim chodzi. Ale to wcale nie jest łatwa sprawa, a raczej wielka sztuka. Prawie tak wielka, jak upieczenie dobrego chleba. Niejeden chciałby znać tajemną recepturę, ale ona wcale nie istnieje. A jeśli nawet tak – to nie jest w ogóle tajemna. Czasami droga do rzeczy, które wydają nam się niesamowite i nieosiągalne jest bardzo prosta i często mamy ją przed oczami. Tylko nie zawsze ją dostrzegamy.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *