Monthly Archives: April 2023

Most

Pewnego razu był sobie most. Mocny i solidny chociaż wyglądał tak, jakby był utkany z setek cieniutkich nitek, połączonych bardzo skomplikowanymi splotami. Tak naprawdę nie był zrobiony z cieniutkich nitek, bo to byłoby niebezpieczne. Materiały, których użyto do budowy były mocne, jak stal i trwałe, jak najmocniejsze liny okrętowe.
Most zawieszony był wysoko nad rwącą rzeką, pomiędzy dwoma skalistymi zboczami. Dzięki temu mieszkańcy okolic mogli przemieszczać się z jednej strony na drugą bezpiecznie i szybko. Nikt nie pamiętał kto i kiedy zbudował most, ale wszyscy bardzo się cieszyli, że mogą z niego korzystać.

Tak było przez długi czas jednak pewnego razu stało się coś dziwnego. Jedna barierka na moście uszkodziła się. Nie to jednak było dziwne. Dziwne było to, że nagle mieszkańcy z jednej strony rzeki zaczęli spierać się z mieszkańcami drugiej strony o to, kto powinien zająć się naprawą i ponieść jej koszty. Ponieważ uszkodzenie powstało z prawej strony mostu – patrząc od ujścia rzeki – mieszkańcy lewego brzegu uznali, że to nie ich problem. Jednak mieszkańcy obu brzegów korzystali przecież z całej długości mostu – barierka była więc potrzebna i jednym i drugim.

Patrząc na pewne sprawy z boku – lub z pewnej perspektywy – czasami bardzo szybko można znaleźć rozwiązanie. Jednak kiedy jest się w środku konfliktu, wówczas często nie jest to takie proste. Chociaż wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Temat uszkodzonej barierki urósł w niedługim czasie do rozmiarów poważnego problemu. Tak jakby barierki nie można było naprawić wspólnie w ciągu jednego dnia i zamknąć sprawę.
Zwaśnione strony z dnia na dzień coraz bardziej zaciekle broniły swoich racji i nagle życie nad rzeką stało się bardzo trudne. Mieszkańcy prawej strony mostu uznali, że skoro uszkodzona barierka jest po ich stronie mostu – mimo, że zawsze uważali, że most należy do wszystkich – postanowili nie wpuszczać na tę stronę sąsiadów z naprzeciwka. Mieszkańcy lewej strony byli oburzeni i codziennie domagali się naprawy uszkodzeń i jednocześnie możliwości korzystania z przejścia.
Wkrótce atmosfera stała się tak nieznośna, że już nikt nie zbliżał się do mostu i nikt z niego nie korzystał. Ci, którzy po drugiej stronie rzeki mieli przyjaciół lub nawet rodzinę nagle przestali się z nimi kontaktować. Ci, którzy zaopatrywali się po drugiej stronie rzeki w różne produkty nagle musieli się bez nich obejść. To powodowało frustrację i coraz większą niechęć do tych, którzy byli po drugiej stronie rzeki – bez względu na to, po której stronie się mieszkało.

Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc coraz trudniej żyło się nad rwącą rzeką. Z czasem już nikt nie pamiętał o uszkodzonej barierce za to wszyscy czuli w sobie wrogość i złość, jakiej nigdy chyba tu nie zaznano. Wielu osobom było z tym bardzo ciężko, a jednak nikt nie wiedział, jak wyjść z tego impasu. Wszelkie próby nawiązania kontaktu z drugą stronę uznawano za zdradę. Żadna ze stron nie dopuszczała też możliwości naprawienia barierki, bo to uznano by za poddanie się bez walki.
Sami słyszycie: poddanie się, walka, zdrada… Tego typu określeń nigdy przedtem tu nie używano. Teraz stały się bardzo popularne.

Mosty buduje się po to, żeby łączyć. Kiedy się je burzy, to znaczy, że nie chce się zgody i porozumienia. Most nad rwącą rzeką wciąż wisiał i mógł służyć tak wielu osobom. Tymczasem stawał się bezużyteczny, co było zupełnie niezrozumiałe.
– Rozbierzmy ten most! – krzyknął ktoś podczas jakiegoś zgromadzenia po prawej stronie rzeki.
– Przetnijmy liny – słychać było głosy po drugiej stronie rzeki – niepotrzebny jest skoro nikt z niego nie korzysta!
Zadziwiająca jednomyślność jak na dwie zwaśnione strony konfliktu. Czy nie można by tak w kwestii naprawy i przywrócenia mostowi jego dawnej roli?

Niektórzy twierdzą, że natura ludzka jest taka, że po prostu nie da się tak, aby na świecie była zgoda i przyjaźń. Konflikt jest wpisany w ludzką naturę i prędzej czy później da o sobie znać. Jaka szkoda, że tak chętnie przyjmujemy to za pewnik i poddajemy tej teorii, zamiast udowadniać na każdym kroku, że to nieprawda.

Któregoś dnia mieszkańcy obu stron rzeki zaczęli jednocześnie zbierać się przy moście. I jedni i drudzy przyszli z zamiarem zniszczenia mostu – na złość tym z naprzeciwka, chociaż przecież tak naprawdę chyba na złość sobie samym. Nagle jednak stało się coś zupełnie niespodziewanego. Jasne błękitne niebo w jednej chwili zasłoniły ciemne i ciężkie chmury. Zagrzmiało. Błysnęło. Zerwała się tak potworna burza, jakiej tutaj nie pamiętał nikt. Ludzie musieli skryć się w swoich domach, bo inaczej chyba zmyłoby ich z powierzchni ziemi.

Na drugi dzień rano, kiedy niebo znów było jasne i pogodne, oczom mieszkańców całej okolicy ukazał się smutny widok. Piękny i mocny most był w strzępkach. Mocne liny, które wyglądały, jak nitki, rozwiewał poranny wiatr. Nie było już zepsutej barierki. Nie było żadnych barierek. Nie było już nic.

To, co sobie wyobrażamy często nijak się ma do tego, co potem widzimy na oczy. Zazwyczaj to drugie nie dorównuje pierwszemu i dotyczy to zarówno wyobrażeń tego, o czym marzymy, jak i tego, czego bardzo nie chcemy. Tylko, że w przypadku marzeń wyobraźnia podsuwa piękniejsze obrazy niż mogą być w rzeczywistości. Z kolei w przypadku rzeczy nie fajnych i smutnych – dopiero rzeczywistość potrafi nam je unaocznić.

Kiedy mieszkańcy dwóch brzegów rzeki zobaczyli rozmiar zniszczeń poczuli wielki smutek. Jakimś cudem – jakby to nie było oczywiste od samego początku – dopiero teraz zrozumieli, że przejście na drugą stronę bez wiszącego mostu jest prawie niemożliwe. Rzeka, nad którą mieszkali miała bardzo wartki nurt, nikt nie odważyłby się jej przekraczać. Most był wybawieniem.

Mam nadzieję – i chyba wy także – że mieszkańcy otrzeźwieli i odłożyli na bok waśnie. Że razem zabrali się za budowę nowego mostu, który będzie służył wszystkim. A przy okazji z pewnością nauczyli się jednej ważnej rzeczy: że dużo łatwiej byłoby naprawić istniejący most – na przykład uszkodzoną barierkę – niż budować go całkiem od nowa. Bo mosty zerwane między ludźmi odbudowuje się czasami bardzo długo, a czasami – w ogóle nie da się tego zrobić. Warto zawsze o tym pamiętać.

Baranek

Pewnego razu był sobie baranek
Który był mistrzem
W robieniu pisanek
Robił ich mnóstwo każdego roku
zachwycał tym bardzo
Wszystkich wokół
‍‍‍‍‍‍‍‍‍‍‍
Na gładkie skorupki jajek wapniowe
Nanosił w skupieniu
Obrazki gotowe
Były tam góry, lasy i szare zające na łące
I jasne słońce i księżyc blady
I gwiazdy na niebie błyszczące
✨
I były miasta, małe miasteczka i rzeczki
Które tak lśniły jak wąskie
Niebieskie wstążeczki
I byli też ludzie, którzy tak wyglądali
Jak kiedy ktoś z bardzo wysoka patrzy
Drobniutcy i mali!
‍♂️‍‍♀️‍
A ich problemy całkiem wtedy znikały
Bo żeby je dostrzec z wysoka
były na to za małe
‍♀️‍♂️‍♀️‍♂️
Odmalowany przez baranka na pisankach świat
Wydawał się więc pozbawiony
Wszelkich wad
Świat pozbawiony smutku i mroku
odtwarzał baranek na skorupkach
Co roku
I ozdabiał go girlandami zielonych liści
Z nadzieją, że w końcu mu się
ziści…