Posts in Category: Bez kategorii

Koniec i początek

– Dlaczego jesteś smutny? – zapytał Kio swojego kolegę, który stał obok milcząc.
– Bo to już koniec – odparł Rino i ze smutkiem raz jeszcze spojrzał na zieloną dolinę, która rozciągała się przed nimi i wyglądała, jak trójwymiarowy obraz kochającego kolory impresjonisty.
– Koniec? – powtórzył po nim Kio – to duże słowo. Zazwyczaj koniec to zarazem początek czegoś innego, nowego. Wobec tego czegoś maleje i staje się nie aż takie przygnębiające.
– Czy ja wiem? – zapytał Rino w zamyśleniu – nie zawsze początek czegoś oznacza dobre rzeczy. Czasami zupełnie nie.
– Rino, daj spokój. Mazać mogą się słabeusze i małe dzieci. Jeśli smutno ci z tego powodu, że musimy stąd wyjechać pomyśl, ile szczęścia miałeś przeżywając tutaj tak dobre chwile. Tęsknota także oznacza, że coś dobrego zdarzyło nam się w życiu. To chyba w porządku?
– Udaje ci się nie czuć smutku? – zapytał Rino, patrząc na Kio z zaciekawieniem – jak to robisz?
– Czuję smutek – odparł Kio – ale staram się sobie z nim radzić. Myślę o tym, co dobrego mnie czeka i to mogą być drobiazgi. Na przykład nowa książka, którą po powrocie wypożyczę z biblioteki, albo nowa gra, którą ściągnę sobie z sieci. Wakacje to nie jedyna dobra rzecz na świecie! – Kio zaśmiał się i nastrój Rino poprawił się nieco.

Wakacje w dolinie były rzeczywiście wspaniałe. Poczucie wolności, piękna przyroda ogrzewana promieniami słońca od samego rana, ciepła woda w rzece, która była miejscami na tyle płytka i spokojna, że można było się w niej bezpiecznie kąpać. W innych miejscach była na tyle głęboka, że cały dzień przemierzali ją w kajakach, docierając do miejsc, które wyglądały jak rajskie ogrody, których nie odkrył dotąd żaden człowiek. Letnie wieczory to najwspanialsza część wakacji. Niebo usiane gwiazdami i dym z ogniska pędzący do gwiazd.

Piękne wakacje są jedną z tych rzeczy, które kształtują nas w dzieciństwie na resztę życia – tak mawiała babcia i na pewno miała rację. Niektórzy twierdzą, że to, za czym tęsknimy i co przywołuje w nas najlepsze wspomnienia mówi o nas najwięcej. Czy tak jest naprawdę? Z pewnością coś w tym jest.

Jesień przyszła znienacka i odmieniła zupełnie jeszcze niedawno zalane słońcem, rozgrzane ulice miasta. Powietrze pełne było wilgoci i zapachu liści, a ptaki za oknem cichły z dnia na dzień. Wspomnienia wakacji powoli zaczęły blednąć i przypominać nieco zapomniany sen, a z drugiej strony życie toczyło się równym tempem, połykając kolejne godziny i dni. Czasami deszcz stukał uporczywie w parapet już od rana, przywołując myśli o tym, co pilnego jest do załatwienia na dziś. Czasami słońce znienacka pojawiało się na niebie i wtedy wszystko wokół pełne było blasku.

Dlaczego czas lata, palącego słońca, gwałtownych burz i setek dźwięków i kolorów wydaje się czasem tak wyjątkowym i upragnionym? Dzieje się wtedy dużo i wszędzie, ludzie rozmawiają głośno do późnej nocy, a ich śmiech nad ranem dźwięczy, odbijając się od uchylonych okien i drzwi balkonowych. Sen bywa krótki i płytki, a dni – mimo, że długie – zdają się gnać dokądś na oślep.

Kio zapalił lampę stojącą obok fotela w dużym pokoju. Jasne światło objęło wysokie oparcie i koc w kratę. Książka z biblioteki miała miękkie kartki, które szeleściły przyjemnie przy przerzucaniu kolejnej strony – ile osób dotąd miało ją w swoich dłoniach i powierzyło jej swoje emocje i marzenia? Teraz była tutaj, jak portal do innego świata, który bywa zupełnie inny w zależności od tego, kto go używa. Kio usadowił się wygodnie i zagłębił w lekturze. Za oknem szumiały drzewa i wieczór powoli skradał się, żeby uciszyć odgłosy okolicy.

Lato ze swoim blaskiem i nieznośnym gorącem, który wspaniale chłodzą morskie fale lub miękka woda w jeziorze, odpłynęło w czas miniony. Jednak zostało gdzieś głęboko w tych, którym trudno było się z nim rozstać. Jak zapas drogocennej energii w tkankach i żyłach, która ciepłym strumieniem dociera do najdalszych komórek i daje im życie. Po to właśnie jest – nie po to, by trwało wiecznie. Za to jesień daje głowie i sercu czas na inne dobre emocje, małe wzruszenia i wielkie przeżycia – takie do głębi duszy, która wreszcie słyszy samą siebie. I wie – z roku na rok coraz lepiej – w jakim kierunku chce podążać.

Mama

Pewnego razu pewna mama

Postanowiła pobyć sama

Nie tak przez chwilę czy na trochę

Tylko na dłużej

Najpierw więc poszła na długi spacer

Sama by poczuć się raz inaczej

wypiła kawę w kawiarence, w małej kwiaciarni

Kupiła róże

Potem usiadła na ławeczce

By poopalać się troszeczkę

Bukiet pachnący tuż obok siebie

Położyła

Spojrzała w niebo całe w błękicie

– Piękne jest życie! – Tak pomyślała

Oczy przymknęła i całkiem się

Rozmarzyła

W końcu chwyciła bukiet róż

– pora do domu wracać już!

Co mi tam niebo i kawiarenki

Pustawe

W domu czekają na mnie dzieci

Tam jasne słońce dzień cały świeci

Ciekawe jaką wymyślą dzisiaj

Nową zabawę?

A kawę

przecież można pyszną

Wypić w domu!

Na co komu

Pić ją samotnie gdzieś tam … ?

Taka już jest ta upragniona

samotność mam 🙃

Dobra Wróżka

Dla moich Rodziców 🙂

Pewnego razu była sobie Dobra Wróżka. Była dobra dla wszystkich i wszystkim chętnie pomagała. Każdy bez wyjątku mógł na nią liczyć zawsze, kiedy tylko był w potrzebie.
Znała różne czary i często ich używała. Ale potrafiła pomóc nie tylko czarami. Miała niezwykły dar czytania w ludzkich sercach i dzięki temu rozumiała wiele.
Dobre wróżki są zwykle uśmiechnięte, pogodne i pełne słońca. Lubi się z nimi przebywać, bo świat przy nich zmienia się z nieprzyjaznego i obcego w bliski i pełen pozytywnych stron.
Można więc by sądzić, że Dobra Wróżka nie mogła narzekać na samotność. Wielu było w potrzebie i przychodziło po pomoc. A wielu chciało po prostu w towarzystwie Wróżki naładować życiowe baterie, żeby mieć siłę do wyzwań i zwykłych codziennych spraw.
Wróżka zarażała energią, śmiechem i pozytywnym podejściem do życia. Bo tak, jak wspomniałam, nie tylko czary miała na podorędziu.
Jej mieszkanko było więc zawsze pełne gości. Śmiech i rozmowy słychać było z każdego miejsca. Do tego herbatka, ciasteczka i Dobra Wróżka, która krążyła pomiędzy gośćmi i włączała się do rozmów. I jednym słowem potrafiła rozstrzygnąć spór, jednym uśmiechem rozwiać wątpliwości. Taka to była niezwykła Wróżka.

Często widzimy świat tylko jednostronnie. I widzimy tylko to, co chcemy widzieć. I wielu z nas czerpie od innych, a nie chce nic dać od siebie. A może wydaje nam się, że to inni są lepsi w dawaniu, a my lepiej dajmy sobie z tym spokój. Albo w ogóle nic nam się nie wydaje, bo jesteśmy po prostu trochę bezmyślni…

Otóż gdyby ktoś zajrzał przez firankę do mieszkanka Dobrej Wróżki kiedy zostawała całkiem sama, zobaczyłby zatroskane jej oblicze i może nawet łzę na policzku. Kiedy już ostatni gość opuszczał progi jej mieszkania, Wróżka siadała zmęczona w fotelu i zamykała oczy. Jej zawsze pogodna twarz nie była już taka pogodna.
Dobra Wróżka była bardzo chora. Z dnia na dzień czuła się gorzej i gorzej i bała się, że któregoś dnia nie będzie miała już siły przyjąć gości.
Nie znała takich czarów, którymi mogłaby pomóc sama sobie. A lekarz rozkładał tylko ręce i mówił:
– Nie mam pojęcia co to może być. Badania na nic nie wskazują, ale twoja energia życiowa wyczerpuje się z dnia na dzień. Niedługo całkiem opadniesz z sił.
I zalecał: przestać przekazywać swoją energię innym. To wielkie zagrożenie dla życia. Najlepiej nie spotykać się z nikim i tylko odpoczywać.
Jak Wróżka ma żyć i nie dzielić się z innymi tym, co ma najlepsze? Jak ma się nie spotykać?? Przecież jest Dobrą Wróżką!

Wkrótce wieść o chorobie Wróżki dotarła do wszystkich. Zmartwili się wszyscy nie na żarty. Skąd będą teraz czerpać siłę? Kto będzie im pomagał? Kto będzie dawał pozytywną energię??
Ktoś wpadł na pomysł, żeby poszukać innej dobrej wróżki na miejsce tej chorej. Ktoś inny, żeby poszukać innego lekarza dla Wróżki. A jeszcze ktoś inny wystraszył się czy choroba Wróżki nie jest aby zaraźliwa…
I tak Wróżka została sama w swoim mieszkanku. Nikt jej nie odwiedzał i nikt niczego od niej nie chciał. Dnie i noce spędzała sama. A jej stan wcale się nie poprawiał. Była tak słaba, że w końcu już tylko spała i w ogóle nie wstawała z łóżka.

Dni mijały, choroba Wróżki nie mijała. Ludzie żyli swoimi sprawami, ale brakowało im dni spędzanych z nią, jej wróżb i mądrych słów. Czuli się nieszczęśliwi i brakowało im energii. W końcu postanowili zebrać się razem i naradzić. Coś trzeba było zrobić.
– Trzeba poszukać innej Wróżki! – rozpoczął ktoś.
– Nigdzie nie ma takiej. Już szukaliśmy – odpowiedział ktoś inny.
– A lekarz? Szukaliście lekarza?
– Tak. Było paru u niej, ale żaden nic nie znalazł. Nie znają przyczyny więc nie wiedzą jak ją leczyć. Trudna sprawa…
– Co robić? – wszyscy siedzieli strapieni i drapali się po głowach. Można niby żyć bez Dobrej Wróżki, ale to będzie bardzo smutne życie. Czy naprawdę nic nie da się zrobić?

– A może… – odezwał się czyjś cichutki głosik – może dajmy jej swoją energię życiową?
– Nie jesteśmy Wróżkami – odezwał się ostro jeden z ludzi – to ona jest od dawania energii nam, a nie odwrotnie. Nie mamy jej tyle.
– Ale jest nas wielu. Gdyby każdy dał chociaż troszeczkę to razem uzbierałoby się bardzo dużo.
– Tak, to dobry pomysł – odezwały się głosy z różnych stron – zróbmy tak!

Jak uradzili – tak zrobili. A dokładnie – urządzili przyjęcie, na które zaprosili Dobrą Wróżkę. Była bardzo słaba i trzeba było wnieść ją na krześle do sali. Siedziała na nim i uśmiechała się blado. Na tym przyjęciu nikt nic od niej nie chciał. Nikt nie prosił o czary, rady czy cokolwiek. Za to wszyscy krążyli wokół niej i dawali jej po kolei swój śmiech, swoją siłę, kawałek mądrości, odrobinę wsparcia. Bo każdy coś tam w sobie miał, a niektórzy odkryli to dopiero teraz. Przyjęcie było bardzo udane i wszyscy spisali się na medal.
Dobra Wróżka zbierała starannie dary od ludzi i powoli, powolutku, energia zaczęła jej wracać. Nabrała rumieńców i jej uśmiech stawał się wyraźniejszy. A kiedy przyjęcie dobiegało końca Wróżka mogła już nawet wstać z krzesła i przejść kilka kroków.

Do teraz nie wiadomo co sprawiło, że Wróżka zachorowała. Lekarze doszli do wniosku, że prawdopodobnie rozdała za dużo swojej energii innym i w ten sposób wyczerpała jej pokłady u siebie. Ale czy to możliwe, żeby rozdać jej innym aż tak wiele? Potem nie chorowała już więcej. Nadal była pomocna, pełna słońca i energii i każdy mógł na nią liczyć. Ale ta historia wzbogaciła wszystkich o jedną ważną mądrość. Czasami trzeba dać coś z siebie, a nie tylko brać. I każdy ma coś, co może ofiarować innym. Więc sprawdźcie czasami czy Wasze Dobre Wróżki czegoś od Was nie potrzebują. Bo one same wcale do tego się nie przyznają. Do końca chcą być Dobrymi Wróżkami i dawać oparcie innym. Nawet wtedy kiedy to one same potrzebowałyby oparcia.