Niewidzialny kot – bajka dla Alicji

Bajka napisana dla Alicji S. która przyszła na świat 29 maja 2015 roku o godzinie 17.34 ku wielkiej radości swoich rodziców i całej reszty świata 🙂

Pewnego razu był sobie kot. Nieprawdziwy, wymyślony. Nie szary ani nie brązowy. Nie czarny ani nie biały. Był – coś niesłychanego! – różnokolorowy. Cały w barwne paski. Puchaty i miękki. Kolorowe miał futro i barwną duszę. Wąsy miał zielone a oczy koloru chabrów.
Ktoś wymyślił go kiedyś, pewnie po to, żeby poprawić sobie nastrój. Bo taki kot to niezastąpiony towarzysz. Można przytulić go i pogłaskać, można patrzeć na jego kolorowe futro i marzyć o rzeczach niezwykłych. Można słuchać jak mruczy dziwne melodie i patrzeć jak porusza przy tym zielonymi wąsami.
Świat jednak staje się coraz poważniejszy i smutniejszy. Ktoś, kto wymyślił kota z kolorowym futrem dawno wyrzucił go z głowy. Uznał, że kolorowy kot to jakiś dziecinny wymysł i że czas wydorośleć. Wszyscy bardzo szybko chcieli teraz dorośleć. Jakby w dorosłości mogło być coś atrakcyjnego. Jedno było pewne – nie było w niej kotów z futrem w kolorowe paski.
Odtąd kot wałęsał się samotnie po świecie, niechciany i nie dostrzegany przez nikogo.
Wałęsanie się po pustych uliczkach to codzienność wielu kotów. Zwykła rzecz, całkiem naturalna. Wielokolorowy kot potrafił żyć życiem zwykłego kota. Albo bardzo zbliżonym. Żywił się żółtymi mleczami i białymi kwiatami akacji. Ot, taki przywilej kota, który nie jest prawdziwy. Myszy łapał raczej dla zabicia nudy i w celach towarzyskich. Lubił z nimi rozmawiać, zupełnie jak nie kot.
Trudno jest wybrać sobie sposób życia. Często trzeba pogodzić się, że jest takie a nie inne. Kot pewnie bez trudu byłby w stanie to zaakceptować. Gdyby nie to, co zobaczył któregoś dnia, kiedy podszedł do sklepu, przed którym dobrzy ludzie zostawiali miseczkę mleka dla mieszkających w okolicy kotów. Kiedy więc tam podszedł, żeby łyknąć tego mleka, spojrzał w wystawowe okno. Spojrzał i zastygł. Tego się nie spodziewał. Jego różnokolorowe futro traciło swoje barwy. Koniuszek ogona już zrobił się szary. Szare plamki pojawiły się też gdzieniegdzie na grzbiecie. Był to objaw bardzo zatrważający. Miałoby więc dojść do tego, że przestałby być nieprawdziwym kotem? Miałby stać się prawdziwym, szarym kotem, wałesającym się po ulicach? Nic nie ujmując prawdziwym kotom – chciał zostać sobą! Chciał pozostać nieprawdziwym kotem, puchatym i miłym. Takim, który jest zupełnie niezwykłym towarzyszem i kojarzy się z tym, co niecodzienne i dalekie od szarej codzienności.
Od tego dnia się martwił. Musiał za wszelką cenę w jakiś sposób uratować chociaż to, co pozostało. Resztki barw, chabrowe oczy, wąsy zielone. Tylko jak? Szukanie odpowiedzi na to pytanie nie pozwalało mu zasnąć w nocy.
Najczęściej na najtrudniejsze pytania nie ma odpowiedzi. Ale to nie należało chyba do najtrutniejszych. Bo odpowiedź na nie znalazła się dosyć szybko. Pewna znajoma mysz, która bywała w wielu miejscach, wiele widziała i słyszała wiele, wyszukała odpowiedź, która pasowała do pytania, które nurtowało nieprawdziwego kota. Rzekła więc do niego, z bardzo mądrą miną:
– Możesz uratować swoje barwne futro. Jest na to sposób.
– Jaki??? Mów szybko! – niecierpliwił się kot.
– Łatwy i nie łatwy zarazem – mysz pokiwała głową z zadumą.
– Myszo, nie mam czasu na łamigłówki. Niedługo zrobię się szary i prawdziwy a wtedy… będzie za późno!
– Zgadza się – odpowiedziała mysz – kiedy staniesz się całkiem prawdziwy, będzie już za późno.
– Więc daj mi odpowiedź! – denerwował się kot.
– Proszę bardzo – odpowiedziała mądra mysz – odpowiedź jest taka: wystarczy, że znajdzie się chociaż jedno dziecko, które cię zobaczy.
– To chyba łatwe? – zdziwił się kot i prychnął, jak to czasami robią koty. Mysz zaśmiała się i znowu pokiwała głową.
– Głuptasie! To bardzo trudne. Przecież jesteś nieprawdziwy! To musi być dziecko z wielką wyobraźnią. Takie, które jest w stanie zobaczyć kota z różnokolorowym futrem, oczami w kolorze chabrów i zielonymi wąsami.
– Chyba wszystkie dzieci mają wielką wyobraźnię? – zapytał kot niepewnie.
– Nie byłabym tego taka pewna. Czasy są dziś trudne dla nieprawdziwych kotów – powiedziała mysz robiąc tajemniczą minę – to musiałoby być wyjątkowe dziecko.
Po czym kiwnęła łapką i pobiegła, bo była bardzo zajętą myszą.
Kot siedział jeszcze chwilę i rozmyślał nad jej słowami. W końcu się ocknął i postanowił: trzeba działać.
Od tego czasu całe dnie spędzał w parku lub przechadzał się obok placów zabaw. Zaglądał na szkolne boiska i wskakiwał na parapety przedszkoli. Wszędzie tam było mnóstwo dzieci. Bawiły się pięknymi zabawkami, jeździły na kolorowych rowerkach, rzucały piłkami. Niczym nie różniły się od dzieci na całym świecie. Wyglądały na takie, których wyobraźnia jest nieograniczona, jak to u dzieci. A jednak nieprawdziwy kot pozostawał niezauważony. Zupełnie jakby nie istniał – w żadnej wyobraźni. To było okropne uczucie. Coś niedobrego działo się z wyobraźnią dzieci. Zupełnie jakby miały jej za mało. Za mało, żeby zobaczyć kota z kolorowym futrem, który mógłby być najlepszym towarzyszem zabaw.
Kiedy kot spoglądał mimochodem w szyby sklepowych wystaw, drżał z przerażenia. Kolorów było coraz mniej. Ogon był już niemal cały szary. Szarych plam na grzbiecie było coraz więcej. Los kota zdawał się być przypieczętowany.
Kot prawie już stracił nadzieję. Resztkę jej jednak miał jeszcze. Wędrował po zielonym parku i wypatrywał dziecka, tego jedynego, które ocali go od stania się prawdziwym kotem i uratuje jego barwną duszę.
Któregoś dnia, kiedy jego nadzieja skurczyła się i stała taka malutka, że tliła się ledwo na dnie jego duszy, a na jego futrze zostało już tylko kilka ostatnich kolorowych pasków, nagle usłyszał głos dziecka.
– Mamo, mamo, zobacz jaki piękny kot! Ma kolorowe futro.
– Nie ma tam żadnego kota, kochanie – odpowiedziała mama – i koty nie mają kolorowych futer.
– Ale ten ma – upierał się dziecięcy głos – jest puchaty i miły. Chciałabym zabrać go do domu.
– To biegnij, pobaw się z tym… kolorowym kotem – westchnęła mama – a ja poczekam na tej ławce.
Serce nieprawdziwego kota zabiło szybciej. W jego stronę biegła mała dziewczynka. Mogła mieć pięć lat albo sześć. Kot nie znał się za bardzo na dzieciach. Ale wiedział, że na pewno musiała mieć wielką wyobraźnię. Poza tym miała długie jasne włosy i sukienkę w kolorze, którym w tej właśnie chwili znowu wypełniły się aż po brzegi oczy nieprawdziwego kota – chabrowym.
– Ależ jesteś piękny! Masz tyle barw na futrze, i zielone wąsy! – mówiła mała dziewczynka – czy będziesz bawił się ze mną?
Kot najchętniej podskoczyłby z radości. Ale koty są zbyt dostojne na takie podskakiwanie, nawet kiedy ich serce wypełnia do granic radość i szczęście. Zamruczał więc tylko z zadowolenia.
Dziewczynka przychodziła do parku codziennie. Codziennie bawiła się z różnokolorowym kotem. Kot mruczał dziwne melodie i mrużył chabrowe oczy. A jego futro stawało się każdego dnia coraz bardziej kolorowe, aż w końcu nawet koniuszek jego ogona zabarwił się jak niegdyś.
A któregoś dnia mama dziewczynki zawołała:
– Alicjo, wracamy do domu.
– Ale mamo, chciałabym jeszcze chwilkę pobawić się z moim kotem.
– Ale ten kot jest nieprawdziwy Alicjo, przecież wiesz… – odpowiedziała mama. A po chwili westchnęła tak, jak wzdychają mamy, kiedy godzą się na rzeczy, które nie do końca im odpowiadają, tylko po to, żeby móc zobaczyć radość na dziecięcej buzi – jeśli chcesz możesz zabrać tego swojego kolorowego kota do domu.
Czy mogło być coś jeszcze, co by sprawiło, żeby nieprawdziwy kot istniał bardziej? Jego barwne futro i dusza, i zielone wąsy, były uratowane!
Odtąd żył szczęśliwy w pokoju małej Alicji i był jej najwierniejszym towarzyszem. Wyobraźnia Alicji domalowywała mu codziennie kolejne kolorowe pasy na grzbiecie. W świecie jej wyobraźni spotykał wiele niezwykłych stworzeń, takich jak on nieprawdziwych, barwnych, zabawnych, mądrych, dużych i małych. Któregoś dnia spotkał tam nawet swoją znajomą – mysz, która wiele widziała i słyszała wiele.
– Skąd się tu wzięłaś? -zapytał kot zdumiony.
Mysz uśmiechnęła się tajemniczo i odpowiedziała:
– Mieszkam tu odkąd Alicja skończyła rok. To ona mnie wymyśliła…
Kot otworzył szeroko ze zdumienia swoje chabrowe oczy i poruszył nerwowo swoimi zielonymi wąsami. Nic z tego nie rozumiał ale przecież… wcale nie musiał. Ot, taki przywilej kota, który nie jest prawdziwy.
A ponieważ zawsze lubił towarzystwo myszy, od czasu do czasu siadywał z mądrą myszą i patrzyli razem na chmury, których nikt inny nie zauważał chociaż przecież akurat one były prawdziwe.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *