Sikorka

Pewnego razu była sobie mała Sikorka. Z żółtym brzuszkiem. Drobna ale pełna energii. Energiczna i żywa. Ale nieco roztrzepana. Pełna pomysłów i wiecznie wpadająca w kłopoty. Wiecznie dokądś spiesząca. I zwykle nieco spóźniona.
Trochę się czasem myląca. Ale pełna dobrych chęci. A to przecież zaleta.
Choć wad miała wiele.
Nie można jej za to potępiać. Nie można oceniać pochopnie. Bo kto nie ma wad? Kto zawsze i wszędzie potrafi zachować się tak jak by należało? Kto nigdy nie potknął się lub nie wpadł… na szklane drzwi? Bo nie zauważył ich przed sobą? Naprawdę każdemu może to się zdarzyć.

Mała Sikorka zawsze miała coś do załatwienia. Jeśli nie dla siebie to dla innych. Nie lubiła bezczynności. I lubiła czuć się potrzebna. Nie jest to cecha wszystkich Sikorek na świecie. Ale tej akurat tak. Od rana więc latała to tu to tam i załatwiała sprawunki. Odwiedzała ptasie urzędy. Pomagała zajmować się ptasią dziatwą. Wszystko to robiła z wielkim zapałem. I w takim tempie, żeby zdążyć przed zachodem słońca. Bo tuż po zachodzie słońca kładła się spać. Stały rytm dnia i życia to bardzo ważna rzecz. I bardzo indywidualna. Sikorka czuła, że tak właśnie jest. I bardzo tego przestrzegała.

Po drodze mieszały jej się kierunki. I sprawy do załatwienia. Czasami musiała się po coś wrócić. A czasem załatwiać coś całkiem od nowa. Wcale jej to nie zrażało. I to była wielka zaleta. Bo wytrwałość i pogoda ducha są i będą zawsze w cenie.

Wszyscy wiedzieli, że mała Sikorka ma wielkie serce. I gdyby trzeba było wyrwałaby je sobie, żeby oddać potrzebującemu. Na całe szczęście jak dotąd nie było takiej potrzeby.

Czasami kogoś lubimy i cenimy mając świadomość wad jakie posiada. Przymykając oko na pewne potknięcia. A nawet…! A nawet traktując te cechy jako charakterystyczne dla tego kogoś i nieodzowne. Bez tych swoich wad byłby przecież kimś zupełnie innym!
Bo Sikorka przy wszystkich swoich wadach była jednocześnie pełna energii, radości życia i entuzjazmu. Potrafiła zarażać optymizmem i gdziekolwiek się pojawiła przynosiła ze sobą świeżość, wesołość i luz, którego tak wielu dzisiaj brakuje.

– Ależ Sikorko – upominał ją Wróbel w ptasim urzędzie – znowu pomyliłaś druki. Tyle razy pokazywałem ci, że żółte dotyczą spraw lokalowych a niebieskie pozwoleń na latanie.
Wróbel kręcił głową ale w głębi duszy wiedział, jak wielu sąsiadom pomaga sikorka. Załatwiając sprawy urzędowe, na które nie mają czasu. A Sikorka uśmiechała się promiennnie i mrugała do niego porozumiewawczo. Czym zawsze kompletnie go rozbrajała.
– Sikorko! – wołała pani Szpakowa w okienku na poczcie – znowu źle wpisany adres. W ten sposób te listy nigdy nie dotrą do adresatów.
Szpakowa załamywała piórka ale lubiła Sikorkę i wiedziała, że wszystko co robi robi z dobroci serca. A jej roztrzepanie często dodawało jej uroku. Tym bardziej, że Sikorka zachwycała się zawsze urodą Szpakowej. I prawiła piękne komplementy. Nie dlatego, żeby odwrócić jej uwagę. Ale dlatego, że piękna Szpakowa w pełni na nie zasługiwała.
– Moja droga – kręciła głową Sroka – małe sroczki dzisiaj miały powtarzać geografię a nie robakologię. Robakologia miała być jutro.
Sikorka uwielbiała korepetycje z małymi sroczkami. A także małymi wróbelkami, szpaczkami czy dziećmi pani Gilowej. A że czasami myliły jej się tematy zajęć? Cóż, czasami naprawdę nic nie mogła na to poradzić. Obejmowała czule Srokę i proponowała herbatkę. A Sroka nigdy nie potrafiła odmówić. Bo herbatka z Sikorką była zawsze czymś bardzo przyjemnym.

Tak to było z naszą Sikorką. Zawsze w pospiechu ale z wielkim zaangażowaniem. Czasami nie tak jak trzeba ale zawsze pogodnie i z życzliwością. Zawsze z sercem oddanym i głową pełną pomysłów. Prawdziwy skarb! Mała Sikorka z żółtym brzuszkiem.

Pewnego dnia mała Sikorka zaspała. Nigdy dotąd nie zdarzyło jej się zaspać aż tak. Kładła się codziennie wcześnie żeby temu zapobiec. I zawsze rano wstawała rześka. A tu taka niespodzianka!
Tyle spraw miała dzisiaj do załatwienia! Czy zdąży? Czy wiele razy się pomyli? Inaczej jakoś musi sobie wszystko dzisiaj zaplanować. Co dzisiaj miała w planach najpierw? Czy to miał być ptasi urząd? Czy ptasia poczta? Czy korepetycje dla synów pana Gila? Wszystko powoli mieszało jej się w małej główce kiedy leciała przed siebie machając skrzydełkami tak mocno jak tylko mogła!
Nagle!!! Buuuum!!! Świat zawirował! Gwiazdy spadły z nieba na ziemię! Ziemia podskoczyła do nieba! I była teraz tuż nad głową Sikorki…
Z boku wyglądało to naprawdę groźnie. Mała Sikorka uderzyła w szybę tak mocno, że słychać było huk. Spadła jak nieżywa na podłogę balkonu i przez chwilę wydawało się, że już po niej. Bo nie dawała znaków życia. Tylko małe serduszko biło tak mocno, że zdawało się, że zaraz wyskoczy z drobnego ciała małej Sikorki. A potem uspokoiło się i to wyglądało jeszcze gorzej. Tak jakby całkiem przestało bić.
Ale w Sikorce życia zawsze było bardzo dużo. I teraz też nie zamierzało tak po prostu ją opuścić. Dlatego już po chwili – która niektórym mogłaby wydać się wiecznością – powoli podniosła główkę. Rozejrzała się oszołomiona i lekko poruszyła skrzydełkami. Próbowała wstać ale nóżki rozjeżdżały się na dwie strony i nie była w stanie się na nich utrzymać. Powoli… powolutku… Dasz radę mała Sikorko. Na pewno dasz radę!
Oczywiście, że dała radę wstać w końcu. Rozprostować skrzydełka. Wznieść się na nich najpierw na próbę. A potem już wzlecieć wyżej i ruszyć przed siebie, żeby załatwić wszystkie ważne sprawy.

Ale co to? Teraz nagle w głowie małej Sikorki, bardzo wyraźnie i po kolei ułożyło się wszystko co dzisiaj miała do zrobienia. Powstał nawet swego rodzaju plan: dokąd poleci najpierw, ile czasu zajmą jej sprawy, jak wykorzystać dzień najlepiej i zrobić jak najwięcej. Nigdy dotąd niczego nie planowała. Wszystko robiła na gorąco. To była wielka i niespodziewana zmiana. Sikorka była tak przejęta tą zmianą, że w ogóle starała się nie poruszać głową. Żeby plan nie rozsypał się na drobne kawałeczki. Skoro już powstał w jej głowie i był.

Tego dnia Sikorka działała jak bardzo dobrze nakręcony automat. Załatwiła wszystko co miało być załatwione. I nie popełniła żadnego błędu. Była to zmiana, której trudno było nie zauważyć. Wszyscy przyglądali się Sikorce z zaciekawieniem. Wróbel nie musiał upominać jej, bo nie pomyliła druków. Szpakowa ze zdumieniem odebrała od niej prawidłowo zaadresowane koperty. A Sroka słuchała w milczeniu, jak Sikorka w odpowiedniej kolejności i z wielkim skupieniem prowadzi lekcje i nie robi żadnych pomyłek.

Wszystko to pięknie. I można by bić brawo Sikorce. Bo nareszcie wszystko robiła tak jak należy. Ale… w tym wszystkim było coś co nie dawało spokoju Wróblowi. I Szpakowej. I Sroce. I wszystkim innym, którzy tego dnia spotkali Sikorkę.
Otóż Sikorka zyskując tak wiele, jeszcze więcej straciła! Była tak skupiona na swoich zadaniach, tak poważnie do nich podeszła, że zupełnie przestała się uśmiechać. Nie mrugnęła do Wróbla. Nie spojrzała nawet na Szpakową. Nie objęła Sroki. Była przejęta i trochę oficjalna. Nie chciała tracić czasu na rzeczy niepotrzebne. Nie chciała, żeby w jej głowie znowu pojawił się barwny chaos, z którego zwykle wynikało jednak tak wiele dobrego.

Zupełnie nowa Sikorka. Niemal zupełnie inna. Uporządkowana i zorganizowana. Z planem w głowie. I skupiona na swoich zadaniach. Nareszcie! Lecz jednak… Gdzie jesteś dawna Sikorko? Ta, którą tak bardzo kochaliśmy? Nawet jeśli czasami irytowałaś?

Przez kilka dni Sikorka była nową Sikorką. I załatwiła mnóstwo spraw. Jej gorące serce biło nadal mocno dla wszystkich potrzebujących. I zaangażowanie było wielkie. Tylko jakoś tak… dziwnie. I głowa ciągle ją bolała po tamtym uderzeniu.
Na szczęście prawdziwa natura nie da się uśpić tak łatwo. I głowa nie może boleć wiecznie. Któregoś dnia, kiedy już wszyscy stracili nadzieję, nagle w ptasim urzędzie dał się słyszeć szczęśliwy głos pana Wróbla :

– Ależ Sikorko! Pomyliłaś druki. Tyle razy pokazywałem ci, że żółte dotyczą spraw lokalowych a niebieskie pozwoleń na latanie.

A Sikorka mrugnęła do Wróbla porozumiewawczo. I uśmiechnęła się promiennie. Czym całkowicie go rozbroiła.

I znowu wszystko było tak jak przedtem. Wszystko wróciło do normy. I wady Sikorki wróciły na swoje miejsce. I wszyscy kochali ją taką jaką była. Bo wiedzieli, że jej wady są ważną częścią jej charakteru. I w ogóle wcale nie były wadami. Tylko pewnymi cechami. Które czasami przeszkadzają. A czasami w ogóle nie. Tak czy owak sprawiają, że ta oto Sikorka jest jedyna i niepowtarzalna na całym świecie. I nie ma takiej drugiej. Nigdzie. Z całą pewnością. A to przecież nie jest bez znaczenia. Prawda?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *