Parowóz

Pewnego razu był sobie pociąg. Nie taki nowoczesny, jakie teraz można spotkać. Nie elektryczny tylko parowy. Taki trochę starodawny. Całkiem jednak sprawny. Mieszkał w małej parowozowni w niewielkim miasteczku. Z dala od wielkich węzłów kolejowych. Codziennie jeździł po torach, przewożąc wagony pełne najrozmaitszych towarów. Bo był pociągiem towarowym. Lubił swoją pracę i nie zamieniłby jej na żadną inną. Lubił gnać przed siebie – tak prędko, jak mógł – i zostawiać w tyle łąki, pola, senne miasteczka i małe stacyjki. Znał dobrze wszystkie te okolice i niemal każdy kamień na torach. A kiedy już dowoził załadowane wagony do miejsca docelowego, czuł wielką satysfakcję z wykonanej pracy.
Pewnego dnia dostał zadanie. Miał pojechać na dużą stację kolejową w dużym mieście i tam odebrać ważny ładunek. Nie był jeszcze nigdy w takim miejscu i bardzo był ciekaw jak tam jest. Wiedział, że spotka tam nowoczesne pociągi, czasami mijał takie – pędzące, lśniące, nowoczesne pociągi pasażerskie. Patrzył wtedy na nie z podziwem i myślał o tym, jak wiele zmieniło się od czasu kiedy to on był młody.
Kiedy dojechał do tej wielkiej stacji od razu uderzył go gwar i hałas jakie tu panowały. Pociągi stały na różnych peronach i tylko przekrzykiwały się między sobą. Na starszy pociąg wszyscy patrzyli ze zdziwieniem i trochę z niechęcią.
– Hej, zawalidroga, czego tu szukasz – zawołał jeden z ekspresów patrząc z góry na pociąg parowy.
– Witaj – przywitał się grzecznie parowóz – mam tu do odebrania towar. Jestem pociągiem towarowym.
Ekspres spojrzał na niego niechętnie i rzekł:
– Masz jeszcze siłę ciągnąć wagony??? Nadawałbyś się raczej do muzeum! – i zaśmiał się niegrzecznie.
Parowóz nie przejął się tym zbytnio, bo wiele już słyszał i widział. Jednak pozostałe pociągi również nie były zbyt przyjazne. Śpieszyły się bardzo i rzucały tylko uszczypliwe docinki. Nie tylko do pociągu towarowego, ale także do siebie nawzajem. Pociąg towarowy pomyślał, że kiedyś na kolei panowała lepsza atmosfera. Pociągi były grzeczne dla siebie nawzajem, pozdrawiały się serdecznie i prowadziły przyjacielskie pogawędki.
Na szczęście odebrał już towar i mógł wyruszyć w drogę. Kiedy już opuścił stację usłyszał szybki stukot kół na torach obok. To ten niegrzeczny ekspres mijał go gwiżdżąc głośno.
– Uważaj dziadku – krzyknął ekspres – żebyś się nie popsuł! Ha, ha… – i zniknął za zakrętem.
Pociąg parowy nie przejął się tą złośliwą uwagą. Cieszył się, że wraca już do swojej spokojnej stacji, gdzie wszyscy darzą go sympatią i szacunkiem. Bo przecież był nadal bardzo dobrym i sprawnym pociągiem i codziennie rzetelnie wykonywał swoją pracę.
Kiedy tylko dojechał, jego wagony zostały rozładowane, a on miał wreszcie chwilę dla siebie. Mógł odpocząć na bocznicy lub pojechać na przejażdżkę po torach, które biegły przez piękny las, a którymi już nikt nie jeździł.
Jednak kiedy chciał już ruszać, na stacji zapanowało wielkie poruszenie. Najpierw zadzwonił dyżurny telefon, potem kierownik stacji podbiegł do jednego z pracowników i coś mu tłumaczył wymachując rękami. Potem zawołano maszynistę, który słuchał i kręcił tylko głową. Po czym wszyscy spojrzeli na pociąg parowy.
– Musisz pomóc – powiedział szybko kierownik stacji – był wypadek na torach. Trzeba zawieźć wagony pasażerskie do najbliższego miasta.
Pociąg parowy wykonywał już wiele ważnych zadań w życiu. Nie przestraszył się więc i tego.
– Ale co się stało? – zapytał tylko, bo chciał rozeznać się w sytuacji.
– Jeden z ekspresów się wykoleił. Pędził zbyt szybko. Ach, te nowoczesne pociągi, w ogóle nie uważają i potem tak … – reszty pociąg już nie dosłyszał, bo kierownik stacji zniknął w swoim biurze, zamykając za sobą drzwi.
Pociąg parowy wyruszył na miejsce wypadku. Z daleka już dostrzegł przechylone wagony nowoczesnego pociągu. I ludzi wychylających się z okien i zaniepokojonych tym, że ich podróż została przerwana. Kiedy podjechał bliżej poznał ten pociąg.
– To ty …? – zdziwił się nowoczesny ekspres – żartowałem z ciebie, ale sam wpadłem w tarapaty. Pasażerowie są zdenerwowani, nie mogę ich zawieźć do miasta, uszkodziłem jedną oś…
Pociąg parowy popatrzył na ekspres, który spodziewał się, że teraz stanie się obiektem kpin, bo parowóz zacznie z niego drwić albo – co gorsza – pouczać go! Ale parowóz uśmiechnął się tylko lekko i wypuścił z komina kłąb pary.
– Spokojnie kolego – powiedział – niczym się nie martw. Dowiozę twoje wagony do miasta.
Wagony zostały podczepione do parowozu i pasażerowie mogli kontynuować podróż. Nie tak szybko, jak ekspresem, ale za to spokojnie i bezpiecznie.
Minęło kilka tygodni. Parowóz ciężko pracował, wożąc towary i nadal cieszył się swoją pracą. Któregoś dnia znowu dostał za zadanie odebranie ważnych towarów z tej dużej stacji, na której był poprzednim razem. Spodziewał się już, co go tam spotka. Docinki i złośliwości nowoczesnych pociągów. Nie przejmował się tym za bardzo, bo zbyt wiele już widział i słyszał. Ale chciał mieć to już za sobą.
Kiedy dojechał pociągi jak poprzednio stały na peronach i pokrzykiwały coś do siebie. Panował ruch i gwar. Ale kiedy parowóz mijał je w drodze do sortowni pociągi nie dogryzały mu.
– Witaj – kłaniały się grzecznie – co słychać?
Pociąg parowy odpowiadał na te miłe słowa, ale dziwił się trochę skąd ta zmiana. Nagle dojrzał znajomy już ekspres, który tym razem nie zażartował z niego tylko skinął grzecznie i rzekł:
– Witaj parowy pociągu. Jak się masz? Chciałem ci podziękować za twoją pomoc. Ostatnio nie zdążyłem. Jesteś dobrym pociągiem i dobrym kolegą. Dziękuję ci.
– Hej – zawołał wesoło parowóz – a nie staruszkiem i zawalidrogą??? I roześmiał się serdecznie, a ekspres roześmiał się wraz z nim. I wszystkie inne pociągi stojące na peronach też. I nagle atmosfera na dużej stacji kolejowej zrobiła się taka, jak za dawnych lat – pełna wzajemnej serdeczności i przyjaźni, taka jaka powinna być zawsze, pomiędzy pociągami… i nie tylko.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *