Homer

Homer jest kotem cudownej Kasi R. i nie jest wcale zmyślony tylko najprawdziwszy na świecie. Bajka dla niezwykłego kota i jego wyjątkowej właścicielki …

Homer był niezwykłym kotem. Robił to tylko na co miał ochotę. Taki kot arystokrata, srebrno-szary, z zadbanymi wąsami. Właściwie nie zadawał się z innymi kotami. Był kotem domowym, mieszkał sobie w przytulnym mieszkaniu. Czas upływał mu na odpoczywaniu i rozmyślaniu. Myszy nie łapał, wróbli nie ganiał. Dania spożywał tylko gotowe. Rozrywki miał stricte domowe – siedzenie na kanapie, podgryzanie kabli – bo kable trochę go wkurzały, łaziły po całym mieszkaniu, jakby usiedzieć w miejscu nie umiały. Czasami gdy nikt nie widział pisał wiersz lub poemat, robił to mimochodem, na dowolny temat. W końcu był Homerem i o tym nie zapominał.
Czasami gdy akurat nie miał nic innego do roboty gapił się dla rozrywki przez okno na inne koty. I kiedy podpatrywał koty podwórkowe to z przerażenia łapał się za głowę. Wyjadanie ze śmietnika, gonitwa za myszami, czy marcowanie się na dachu kocurów z kotkami – ohyda! Co za wstrętne maniery! Co za epoka kamienia! I sadzał dumnie swoje cztery litery na wygodnej kanapie.
Lecz los lubi czasami nagłe zwroty. Spotyka to nie tylko ludzi, także koty. Pewnego dnia kiedy słońca promienie wpadały do pokoju, jeden musiał zawędrować aż do duszy Homera. Odtąd miał już nie zaznać spokoju. Gapił się przez okno, jak zwykle z poważną miną, kiedy nagle zobaczył ją – jak śnieg białą, smukłą, wysportowaną jak sportsmenka. Serce zabiło szybciej Homerowi, dotąd chyba nie sądził nawet, że je posiada. Zadłużył się po uszy w kocicy sąsiada. I coś zwierzęcego obudziło się w Homerze. Nie chciał już być arystokratą i siedzieć na kanapie. Widział już w wyobraźni jak myszy z nią łapie, i gania za wróblami. Nie czuł już degustacji i żadnego strachu. Chciałby choć raz się spotkać z tą piękną kotką, na dachu. Mógłby z nią przy księżyca blasku spacerować, a potem…hmm…trochę poromansować … (No, dobrze! Marcować się z nią miał ochotę, ale ponieważ był arystokratycznym kotem, to mu nie uchodziło o tym wspominać!) Takie miał teraz marzenie. Tylko … jak miałby się tam wdrapać? To dopiero zmartwienie! Trochę obrósł w sadełko. Co zrobić z drobną tuszą, której się dorobił, kiedy tak siedział tutaj i nic nie robił. Nie żeby był jakiś gruby, to byłaby przesada. Trochę puchaty raczej. Cóż kocie, trudna rada, trzeba wziąć się za siebie. Odtąd więc zamiast siedzieć i gapić się przez okno, spędzał dnie całe na pompkach i przysiadach. I dietę zmienił nieco, z lodówki już nie wyjadał. Nawet kablom odpuścił. Stawał się innym kotem, bo jasny cel miał przed sobą i na jedno tylko ochotę – móc się w końcu umówić z białą kotką sąsiada.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *