Droga Mleczna

 

Bajka napisana specjalnie dla Lenki S.

Pewnego razu była sobie mała dziewczynka. Miała na imię Lena i bardzo lubiła patrzeć w niebo. Marzyła o tym, żeby móc bez przerwy wznosić się wysoko i oglądać z bliska okrągłe planety i księżyce. Chciała dotykać pierścieni saturna i sprawdzić co kryje się w czarnych dziurach.
W nocy, kiedy jej rodzice spali mocno, Lena nie mogła spać. Siadała przy oknie i patrzyła na miliony jasnych gwiazd na granatowym niebie, które wyglądały jak małe lampki na choince.
A kiedy tak siedziała i wyobrażała sobie jak pędzi Wielkim Wozem po ciemnym niebie i łapie do kieszeni gwiazdy, jak świetliki, na parapecie zjawiał się mały świetlisty ludek, jakby utkany ze światła.
– Jeśli chcesz, dzisiaj znowu zabiorę cię na spacer po Mlecznej Drodze – odzywał się ludek.
Lena bardzo chciała. Mleczna Droga była srebrzysta i miękka, jak pianka w ptasim mleczku. A tuż nad nią zawieszone były girlandy gwiazd, jak jasne lampiony.
Droga uginała się lekko kiedy Lena szła po niej, tak jakby to był miękki materac.
Po chwili wszystko zaczynało wirować, jakby zrywał się wiatr. Gwiazdy zaczynały kołysać się coraz szybciej i nagle miliony drobniutkich okruszków zaczynały sypać się na głowę i ramiona Leny. Świetlisty ludek mocniej ściskał jej dłoń i szybko unosili się a potem przemierzali ciemne przestworza kierując się ku ziemi, która stąd wyglądała jak duża zielona piłka.
Wkrótce Lena była znowu w swoim domu, przy oknie, a świetlisty ludek kłaniał się jej nisko i znikał. Lena jeszcze raz spoglądała wysoko, na granatowe niebo, a potem kładła się pod ciepłą kołderkę i z uśmiechem na buzi zasypiała mocno.
Rano rodziców Leny budził głośny kaszel dziewczynki. Lena budziła się także. Rodzice przybiegali z lekarstwami a mama Lenki miała łzy w oczach, tak bardzo się o nią martwiła.
Lena siedziała na łóżku i uśmiechała się do nich. W jej jasnych włosach było mnóstwo srebrnego pyłu a dookoła, na kołdrze, leżały maleńkie srebrzyste gwiazdki.
– Nie martw się Mamusiu – mówiła Lenka – to tylko okruszki gwiazd. Kiedy je wykaszlę będę już całkiem zdrowa.
A potem, kolejnej nocy, znowu leciała ze świetlistym ludkiem i okruszki gwiazd obsypywały ją jak śnieg. Kaszel męczył ją później, ale miłość do Mlecznej Drogi była silniejsza.
W końcu więc postanowiła, w swojej małej mądrej główce: kiedy tylko dorośnie to zostanie astronautką. Będzie lśniącym kosmicznym promem wznosić się tak wysoko jak jeszcze nikt dotąd. Będzie jak piórko unosić się w tym promie, zostawiając grawitację przeciętniakom chodzącym po ziemi. I wtedy uodporni się całkiem na okruszki gwiazd i więcej nie będzie już kaszleć a jej kochana mamusia nie będzie musiała się już o nią martwić.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *