Pewnego razu był sobie pociąg. Nie różnił się od innych pociągów. Jednak ciągle miał różne nieprzyjemne przygody i w końcu inne pociągi zaczęły go nazywać pechowym pociągiem. Kiedyś zawalił się most, po którym jechał. Most był już stary a pociągowi nic się nie stało ale wszyscy najedli się wtedy strachu. Innym razem zabłądził w lesie. Przez las biegły tory w różne strony i pociąg długo szukał zanim wydostał się z lasu. Któregoś dnia z kolei zapomniał doczepić wagony i pojechał bez nich. Wtedy jeden z jego kolegów pognał za nim z tymi wagonami i w końcu trafiły tam dokąd miały.
Kiedy padał deszcz albo mocno paliło słońce wszystkie pociągi od razu myślały z obawą, co takiego przytrafi się dzisiaj pechowemu pociągowi.
Pewnego dnia pechowy pociąg dostał nowe zadanie. Miał zawieźć wagony na drugą stronę góry a droga prowadziła tunelem wydrążonym przed laty w tej górze. Pociąg ucieszył się, że czeka go taka niezwykła wyprawa. Ale inne pociągi zaczęły odradzać mu tę podróż:
– Tunele są ciemne, łatwo się w nich zgubić!
– Można przestraszyć się czegoś i wykoleić!
– W tunelu można błądzić długo i nie znaleźć wyjścia!
Tak opowiadały mu pociągi i prosiły, żeby nie jechał.
Ale pociąg tak bardzo chciał pojechać. Nie chciał wierzyć w to, że jest pechowy.
Pogoda była piękna chociaż to był środek zimy. Od paru dni zapowiadano opady śniegu ale nikt tego nie słuchał bo śnieg nie padał już bardzo dawno. Pociąg ciągnął swoje wagony i gnał po torach. Humor dopisywał mu i cieszył się na podróż tunelem.
Kiedy już dotarł do góry, szybko odnalazł wjazd do tunelu. W tunelu było ciemno i chłodno ale przyjemnie cicho i spokojnie. Pociąg wcale się nie bał. Nie wierzył w żadne duchy czy upiory. Myszy też się nie obawiał. Jechał sobie ciemnym tunelem i pogwizdywał cichutko. Nagle w tej ciemności zachciało mu się bardzo spać.
– Chyba nic się nie stanie jeśli zdrzemnę się troszkę – pomyślał pociąg – zostało mi już niewiele drogi. Zdążę na pewno.
I pociąg zatrzymał się i zasnął mocnym snem. W tunelu było tak cicho i spokojnie.
Tymczasem na zewnątrz pogoda zmieniła się całkowicie. Słońce skryło się za ciężkimi chmurami, z których zaczął padać śnieg. Najpierw lekko prószył i płatki wirowały w powietrzu. Ale wkrótce opady stały się intensywne i rozpętała się prawdziwa burza śnieżna. Wszystkie pociągi szybko skończyły swoją pracę i schroniły się w parowozowni. Tory przykryła gruba warstwa śniegu i stały się zupełnie nieprzejezdne. A kiedy śnieg przestał w końcu padać świat dookoła wyglądał zupełnie inaczej. Wszystko było białe, zaspy śnieżne wyglądały jak prawdziwe góry, trudno było rozpoznać kształty uwięzione pod śniegiem.
Tymczasem nasz pechowy pociąg obudził się z drzemki i wypoczęty ruszył przed siebie. Poczuł, że jest trochę zimniej niż było ale uznał, że to może dlatego, że spał w bezruchu. Zaraz się rozrusza i znowu będzie ciepło. Jechał przed siebie i dziwił się, że nie widzi jeszcze światełka na końcu tunelu, w miejscu gdzie jest wyjazd. Kiedy dotarł wreszcie do miejsca gdzie tunel powinien się skończyć natknął się na ścianę. Nie taką z cegieł czy kamieni ale na ścianę… ze śniegu! Śnieg zasypał wyjazd z tunelu. I to tak grubą warstwą, że na pewno nie uda się jej przebić. Poza tym pociąg może i był pechowy ale nie tak nierozsądny, żeby ryzykować. Gdyby z impetem wjechał w tę ścianę śniegu to pewnie by ją rozbił ale mógłby przecież sam zostać pod śniegiem i zamarznąć na kość.
Przez chwilę zastanawiał się co może zrobić i wtedy cień nadziei pojawił się w jego duszy. Może wjazd do tunelu nie został zasypany! Może jeśli zawróci to uda mu się wydostać z tamtej strony, którą wjechał do tunelu! Zaczął wycofywać się i jechać powoli w przeciwną stronę. Musiał być bardzo ostrożny bo teraz zamiast ciągnąć wagony, pchał je przed sobą.
Jednak kiedy dojechał do wjazdu przekonał się, że i tu ściana śniegu odcina możliwość wydostania się na zewnątrz. W dodatku temperatura musiała spaść bardzo bo śnieg był zmrożony i twardy.
Nie było wyjścia. Trzeba było czekać aż śnieg stopnieje.
– Może ktoś przybędzie z pomocą zanim całkiem tu zamarznę – pomyślał zrezygnowany pociąg. I pomyślał jeszcze:
– Moi koledzy mają rację – jestem pechowym pociągiem, ech…
Tymczasem w parowozowni rozpoczęto już przygotowania do odśnieżania torów. Przygotowano pługi śnieżne, które miały wyruszyć zaraz na tory. Pociągi muszą wrócić do pracy! Trzeba koniecznie odśnieżyć.
Odśnieżanie trwało prawie do wieczora. A kiedy pługi wróciły wreszcie do parowozowni, zaczęto sprawdzać czy wszystkie pociągi są na miejscu, czy żaden nie utknął gdzieś podczas zamieci. Były prawie wszystkie. A właściwie wszystkie, poza jednym.
– Nie ma pechowego pociągu! – krzyknął ktoś.
Można się było tego spodziewać. Pechowy pociąg jak zwykle miał pecha.
– Odradzaliśmy mu tę podróż – pokiwała głową jedna z lokomotyw – teraz pewnie tkwi w ciemnym, zimnym tunelu.
– Ale to przecież nie jego wina, że spadł śnieg – odezwał się ktoś w obronie pechowego pociągu.
Pociągi nie dyskutowały długo bo wiedziały, że od dyskusji ważniejsze jest działanie. Zorganizowały grupę poszukiwawczą i ruszyły w drogę, prosto do tunelu. Kiedy dotarły na miejsce okazało się, że wjazd do tunelu zamyka wysoka, zamarznięta bryła śniegu. Trzeba było wezwać pomoc i rozbić tę bryłę. Kiedy wreszcie to się udało, pociągi wjechały do ciemnego i bardzo zimnego tunelu. W tunelu stał zmarznięty prawie na kość, przysypiający ze znużenia i wychłodzenia, pechowy pociąg.
Wszystko skończyło się dobrze, pociąg został uratowany. W warsztacie rozgrzano go i sprawdzono czy żadna część nie została uszkodzona. Pociąg mógł wrócić do pracy. Inne pociągi też, bo w kolejnych dniach śnieg prószył już tylko lekko ozdabiając jedynie dachy i kominy. Nikomu już nic nie groziło.
Kiedy pociągi odpoczywały wieczorem w parowozowni pechowy pociąg powiedział:
– Bardzo wam dziękuję. Pomogliście mi po raz kolejny. Przyznaję, jestem pechowym pociągiem… Ciągle przysparzam tylko kłopotów – i zrobiło mu się trochę smutno.
– Zaraz, zaraz – krzyknęła jedna z lokomotyw – a może wcale nie jesteś!
Pociągi spojrzały ze zdziwieniem na lokomotywę.
A ona kontynuowała:
– Co prawda przydarzają ci się różne przykre przygody ale czy któraś z nich skończyła się źle?
– Nie – odpowiedział pechowy pociąg – dotąd wszystko zawsze kończyło się dobrze.
– No widzisz! – krzyknęła lokomotywa.
– I masz prawdziwych przyjaciół, którzy zawsze spieszą ci na ratunek – dodał któryś z pociągów.
– Wychodzić cało z tylu opresji i mieć oddanych przyjaciół to żaden pech. Tylko prawdziwe szczęście – powiedziała uroczyście lokomotywa.
– Więc wygląda na to, że wcale nie jestem pechowym pociągiem – powiedział pechowy pociąg z nadzieją w głosie i uśmiechnął się.
– Tak – odpowiedziała ta mądra lokomotywa – wcale nie jesteś.
Wtedy inny pociąg dodał głośno:
– Wygląda na to, że jesteś prawdziwym szczęściarzem!!!
Wszystkie pociągi roześmiały się głośno ale nie mogły nie przyznać mu racji.
A pechowy pociąg w tej chwili naprawdę poczuł się bardzo szczęśliwy i wdzięczny za to, co dostał od losu.
Odtąd już nikt nie nazywał pociągu pechowym. I przykrych przygód miał odtąd jakby mniej.