Pewnego razu była sobie kocia rodzina. Bardzo duża. Mama, tata i trzynaście małych kotków. Łatwo policzyć, że razem było ich piętnaścioro.
Kotki trzymały się razem, a mama kocica co jakiś czas sprawdzała czy nikt się nie zapodział, licząc swoje kocięta.
Najbardziej martwiła się o najmniejszego, trzynastego kotka. Był jeszcze taki nieuważny. Ciągle trzeba było go chronić . Inne kotki były dzielne i nie bały się wszystkiego, tak jak on. Kiedy wreszcie dorośnie i stanie się taki jak pozostali ?
Mały kotek czuł, że jest inny niż jego starsi bracia, bo jakoś wolniej dorasta. Ciągle wszyscy chuchali na niego albo też odwrotnie – złościli, że wciąż jest taki niesamodzielny. No, ale w końcu był najmłodszy. Przyjdzie czas, że i on dorośnie.
Kotki skore były do psot, ale przede wszystkim lubiły długie spacery.
Któregoś dnia tata kot zabrał więc swoją kocią rodzinę na długi spacer. Na zieloną łąkę, gdzie trawa była wysoka, a w trawie można było upolować coś do jedzenia. Pogoda była piękna, nawet jednej chmurki na błękitnym niebie.
Kotki powędrowały jeden za drugim za tatą kotem i mamą kocicą bardzo podekscytowane niezwykłą wyprawą.
Na łące łatwo jest stracić głowę. Zwłaszcza, kiedy jest się małym kotkiem. Kolorowe kwiaty pachnące miodem, goniące się owady, same ciekawe i kuszące atrakcje.
Ale kotki były zdyscyplinowane. Nie chciały narazić się tacie kotu, a już na pewno nie chciałyby się zgubić na tej wielkiej nieznanej łące.
Tym bardziej, że w którymś momencie tata kot i mama kocica, a za nimi wszystkie małe kotki, weszli w bardzo wysoką trawę. Tak wysoką, że nie widać było czubków traw.
Wkrótce też nie było widać kotków. Tylko trawa poruszała się, potrącana ich lekkimi łapkami.
Cisza panowała wokół taka, jak to na łąkach – pełna szelestów i
brzęczenia owadów.
Kotki wędrowały uważnie, patrząc przed siebie i obserwując ruch traw. W ten sposób podążały za rodziną.
Na samym końcu szedł najmłodszy trzynasty kotek. Najmłodszy i najmniejszy. Tata kot pominął ten ważny aspekt logistyczny. Czy taki mały kotek powinien iść ostatni? Czy na pewno będzie nadążał za resztą? Czy nie poplączą mu się krótkie łapki w wysokiej trawie? Przecież cała rodzina wiedziała, że ciągle jeszcze nie jest tak zwinny i sprytny jak inne koty.
Mały kotek starał się bardzo. Wędrował dzielnie i próbował jednocześnie zapanować nad łapkami, chwytanymi w objęcia wysokich traw i pilnować kierunku, który wskazywał ruch trawy. Tamtędy szła kocia rodzina. Jednak nawet kiedy wydaje się, że panuje się nad wszystkim, to kiedy jest się małym kotkiem wystarczy chwilka nieuwagi. I kiedy kotek wyplątał się już z kolejnej “trawiej” pułapki nagle zorientował się, że wysoka trawa przed nim nie porusza się już jak przedtem. Tylko wiatr tracą jej zielono żółte czubki.
Postąpił naprzód z nadzieją, że koty zatrzymały się i stąd ta cisza. Ale przed nim nie było nikogo, tylko trawa i trawa… I nic poza nią.
Małe kotki są trochę jak małe dzieci. Ale to jednak kotki. Jest w ich naturze coś, co pozwala im iść dalej naprzód i nie poddawać się zbyt szybko. Kotek doszedł do wniosku, że jeśli nadal będzie szedł przed siebie przez tę gęstą trawę to w końcu dogoni swoją kocią rodzinę.
Szedł więc i szedł. Aż w końcu doszedł… do lasu. Bo za łąką zaczynał się las. Niezbyt duży, ale wystarczająco, żeby mały kotek poczuł się jeszcze mniejszy. I żeby poczuł się niezbyt pewnie. Usiadł pod wysokim drzewem i myślał :
– Znów napsociłem. Mama ma rację. Jestem jeszcze małym głupiutkim kotkiem. I chyba rację miał tata, że jestem pechowym trzynastym kotkiem. I trochę tu jest strasznie.
I zastanawiał się co powinien teraz zrobić. Perspektywa spędzenia całej nocy w tym lesie nie wydawała się miła. Ale znalezienie kociej rodziny wydawało mu się niemożliwe. Drogi do domu też.
Kotek siedział więc i rozglądał się uważnie. Nagle kocie serce zabiło mu mocniej. Coś poruszyło się w wysokich paprociach. Kotek znieruchomiał i szykował się do ucieczki.
Ale spod liści paproci powoli wyszedł mały jeżyk. Na widok kota najeżył swoje igły, ale podszedł ostrożnie.
– Witaj- powiedział jeżyk
– Witaj – odpowiedział kotek, dziwiąc się w duchu na widok takiego dziwnego stworzenia – czy jesteś kotem, jak ja?
– Nie, jestem jeżem. I ostrzegam cię – moje kolce są naprawdę ostre, więc nie zbliżaj się do nich.
Kotek przyjrzał się kolcom, rzeczywiście wyglądały na ostre.
– Czy mógłbyś mi pomóc? – zapytał jeżyk
– Ja??? – zdziwił się kotek – w czym mógłbym ci pomóc. Jestem jeszcze małym kotkiem.
– Zgubiłem się. Muszę wrócić do domu. Ale boję się przejść sam przez tę wysoką trawę – powiedział jeżyk.
– A jak trafiłeś tutaj? – zapytał kotek.
– Sam nie wiem, byłem zamyślony. Ale teraz nie potrafię się odważyć i wejść tam sam.
– Ja też się zgubiłem – westchnął kotek – nie wiem jak odnaleźć moją rodzinę.
– Proszę przeprowadź mnie przez tę wysoką trawę. Mieszkam na łące i muszę się tam dostać – powiedział jeżyk
– Ale ja jestem jeszcze małym kotkiem. Nie wiem czy dam radę.
– Jesteś trochę większy niż ja. I chyba nie boisz się tej trawy.
– Trochę też się boję. Ale… jeśli pójdziemy we dwóch – kotek zaczął się namyślać. Trochę mu schlebiało, że ktoś prosi go o pomoc. I że dla kogoś jest on nie takim całkiem małym kotkiem.
– Zgoda – odparł wreszcie – przeprowadzę cię przez tą trawę. A potem poszukam mojej rodziny.
Tymczasem kocia rodzina postanowiła wracać do domu. Dzień kończył się powoli i wkrótce zrobi się ciemno. Kocia mama zaczęła odliczanie. Przy takiej dużej rodzinie łatwo się pomylić lub pominąć kogoś. Kiedy więc mama policzyła do dwunastu uznała, że wszystko w porządku. Ruszyli więc do domu. Coś jednak nie dawało kociej mamie spokoju. Tak to już jest z mamami. Nawet jeśli są zmęczone po całodziennej wyprawie na łąkę i pomylą im się rachunki, to ich serca potrafią liczyć do trzynastu…
Nagle kocia mama zatrzymała się i wszystkie kotki, które szły grzecznie za nią, powpadały na siebie.
– Nie ma trzynastego kotka – krzyknęła kocia mama – zgubiliśmy go!
Zrobiło się zamieszanie. Tata kot ustawił wszystkie kotki w szeregu i jeszcze raz policzył. Ale nie musiał tego robić. No przecież nawet w takiej dużej rodzinie od razu widać jeśli kogoś brakuje. Brakowało najmniejszego kotka i tyle.
Tata kot spojrzał na niebo, które zszarzało i wkrótce zrobi się granatowe. Spojrzał na łąkę i szepnął :
– On nie da rady. Zginie tam. Nasz mały trzynasty kotek.
Cała rodzina postanowiła zawrócić i poszukiwać najmłodszego. Żadnego rozdzielania się. Razem muszą go odnaleźć.
A mały kotek z jeszcze mniejszym jeżykiem wstępowali właśnie pomiędzy wysokie trawy. Mały jeżyk rozglądał się przestraszony. Czuł się bardzo niepewnie w takiej wysokiej trawie. Nie chciałby zostać rozdeptany. Za to mały kotek kroczył dumny, że ktoś polega na nim i na jego pomocy. I że już nie jest taki najmniejszy. Szedł powoli, żeby jeżyk mógł za nim nadążyć.
Niebo ciemniało, ale mały kotek nie myślał o tym. Tak bardzo skupił się na swoim zadaniu.
Kiedy wreszcie przedostali się przez wysokie trawy jeżyk podziękował swojemu wybawcy i pobiegł przed siebie. A kotek rozejrzał się i chociaż zrobiło się już całkiem ciemno rozpoznał ścieżkę, którą rano dotarł tu ze swoją rodziną. Pobiegł tą ścieżką i dotarł do domu.
Jego rodziny nie było jednak w domu.
– Pewnie są jeszcze na łące i dobrze się bawią – ziewnął kotek i zwinąwszy w kuleczkę natychmiast zasnął.
Kocia rodzina wracała smutna z nieudanych poszukiwań trzynastego kotka.
– Spróbujemy jutro – mówił cicho tata kot do mamy kocicy. Ale w duchu martwił się, że ten jego trzynasty synek nie da rady sam na łące całą dobę. Inne kotki tak, ale nie on. Taki jeszcze dziecinny i niezdarny. I dlaczego on – jako tata – nie przypilnował swojego najmłodszego synka?
Mama kocica nie odzywała się, ale w głowie ciągle miała słowa, które powtarzała jak mantrę: bądź dzielny, mój mały. Jesteś kotem, musisz dać radę. Wróć do nas… I żałowała, że tak chuchała i dmuchała na niego, i może dlatego wciąż był taki niezdarny.
Wszyscy mieli niewesołe miny. Będzie im brakować trzynastego kotka.
Kiedy więc weszli do domu i zobaczyli małą, puszystą kuleczkę, śpiącą smacznie w kąciku, aż podskoczyli z radości. Nie mogli się nadziwić, że ich mały, nieuważny trzynasty kotek sam trafił domu. A kiedy opowiedział im o tym, jak pomógł małemu jeżykowi przejść przez wysoką trawę, to nie mogli się nadziwić. Tata kot i mama kocica odtąd już z większą ufnością patrzyli na swojego najmłodszego kotka, który stawał się powoli taki, jak jego starsi bracia – jak na kotka przystało.
Każdy dojrzewa prędzej czy później. A czasami wystarczą tylko odpowiednie okoliczności. I wtedy każdy odbiera swoją lekcję – nie tylko ci najmłodsi.