Mały Franio

Bajka dla Frania R. 

Mały Franio przyłożył główkę do poduszki. Miał za sobą miły ale trochę męczący dzień. Pogoda była ładna i sporą część dnia spędził na dworze. Wśród maminych róż, których kolce wyciągały się groźnie w jego stronę.

– Nie podchodź tutaj mały Franiu – szeptały róże – nasze kolce nie są przyjemne i spotkanie z nimi zostawi bolesne ślady.
Mały Franio dobrze o tym wiedział. Wolał patrzeć na róże z pewnej odległości.
Zabawa w słońcu i na dworze to jedna z tych rzeczy, które dzieci lubią najbardziej. Powietrze lekko łaskocze policzki. A słońce rozgrzanym strumieniem płynie z góry prosto na głowę.

Dobrze jest po takim dniu przytulić się do poduszki. Poduszka i kołdra są całe w niebieskie ciuchcie. A kolor niebieski jest bardzo przyjemnym kolorem. Pościel w dziecięcym pokoju jest miękka i chłodna. Ale w pokoju jest ciepło. Pachnie w nim mamą i tatą. I to jest najwspanialszy zapach na całym świecie. Jest przytulnie i bezpiecznie.
Za oknem, gdzieś obok, zaszczekał pies, który wyszedł na wieczorny spacerek. Pod łóżkiem Homer miauczy cicho kocie kołysanki. Franio zamyka oczka i powoli odpływa do kolorowej krainy snu…

Nagle, tuż obok, gdzieś przy samym uchu, usłyszał cichutkie brzęczenie. Ale nie takie jak brzęczenie muchy. Lub co gorsza osy czy komara! Coś bardziej jakby… mały silniczek? Co tam się dzieje???
– Franio, Franiuuu! – odezwał się czyjś głos – nie śpij. Zaraz ruszamy!
– Dokąd? – zapytał Franio – chce mi się spać…
– Wcale ci się nie chce spać. Sam zobaczysz!
Niebieska lokomotywa wypuściła z komina jasny, miękki obłoczek w kształcie małej owieczki. I zeskoczyła z kołdry. Franio otworzył szeroko oczy. W jednej chwili znalazł się w pierwszym wagoniku. Siedzenia były wygodne a temperatura w wagoniku bardzo przyjemna. Franiowi zupełnie nie chciało się już spać.

Niebieski pociąg pognał w dół, po podłodze, a potem przez niewysoki próg na zewnątrz. Dookoła było ciemno i cicho. Z góry księżyc patrzył na nich, marszcząc wysokie, jasne czoło.
– Dokąd tak pędzisz niebieska lokomotywo??? – zagrzmiał Księżyc z góry, ale głos jego pełen był ciepła, dobrotliwy  – zupełnie jak ta noc wokoło – ten chłopiec powinien chyba już dawno spać. Wszystkie gwiazdki dawno śpią. Tylko on wciąż nie…
Franio spojrzał na Księżyc i pomachał do niego. Księżyc mrugnął do niego porozumiewawczo.
Tymczasem niebieski pociąg wjechał pomiędzy wysokie łodygi i zwolnił nieco. Musiał jechać ostrożnie żeby nie zbudzić granatowych pająków, śpiących na srebrnych nitkach swoich pajęczyn.
– To róże mamy! – zawołał mały Franio – mają bardzo brzydkie kolce! Musimy uważać.
– Nie martw się – odpowiedziała niebieska lokomotywa – dzisiaj schowały kolce i są całkiem
niegroźne.

Niebieska lokomotywa zatrzymała się na rozłożystym liściu. Było tu tak spokojnie. Franio poczuł zapach tak piękny jakiego nie można sobie wyobrazić! Ten zapach miał smak i kolor. I zdawało się, że można by go dotknąć. Złapać w dłonie i schować do pudełka. Jak najcenniejszy skarb.
– Witaj Franiu – powiedziała Róża i Franio poczuł że piękny zapach otula go jak miękki płaszcz.

W ogrodzie róż zebrało się niezwykłe towarzystwo. Lekkie jak piórka ważki o przejrzystych skrzydełkach, kolorowe motyle o skrzydełkach z jedwabiu i zielone żuki z binoklami na nosach. O północy Róża podawała herbatkę swoim gościom. Teraz wszyscy przyglądali się Franiowi i uśmiechali do niego.

Niebieska lokomotywa drzemała pochrapując cicho. Franio czuł, że i jego powieki stają się coraz cięższe. Kolory wirowały mu przed oczami jak na kręcacym się bączku – dziecięcej zabawce. Zapachy i głosy mieszały się ze sobą.
– Pamiętaj Franiu – usłyszał jeszcze ciepły głos nad głową – nigdy nie daj się zwieść sztucznym barwom i zapachom świata, który cię otacza. Są ulotne – jak barwne motyle. I nigdy nie wiesz kiedy wyciągną w twoją stronę kolce. Szukaj w życiu zawsze tylko tego co trwałe i prawdziwe. Jak miękka pościel w dziecinnym pokoju. Zapach mamy i taty. I miauczenie kota pod łóżkiem…
Czy to Księżyc mówił do niego czy Róża??? Nie mógł już  rozpoznać.

Niebieski pociąg w półśnie toczył się lekko po niewidzialnych torach. Franio kołysał się na wygodnym siedzeniu wagonika.
A już po chwili znowu leżał w swojej miękkiej pościeli i tulił głowę do poduszki. Całej w niebieskie ciuchcie. Teraz dopiero mógł wreszcie zasnąć.

Rano słońce wstało w bardzo dobrym nastroju. I Franio też. Bawił się na dworze od samego rana. Nieopodal maminych róż. Pachnących tak pięknie jak nic na świecie.
– Nie podchodź tutaj mały Franiu – szeptały róże – nasze kolce nie są przyjemne i spotkanie z nimi zostawi bolesne ślady.
Franio dobrze o tym wiedział. I nie tylko o tym. Chociaż był jeszcze bardzo małym Franiem i wielu rzeczy nie potrafił nazwać. Ale wiedział już, że Księżyc ma pogodną twarz. A granatowe pająki sypiają na srebrnych nitkach swoich pajęczyn. A piękno bywa złudne i ulotne jak sen. Ale na szczęście są na świecie rzeczy, które są trwałe i prawdziwe. I tylko takich rzeczy warto w życiu szukać.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *