Pewnego razu był sobie Szczęściarz
Ale nic o tym nie wiedział
Chodził sobie po świecie
I nikt mu nic nie powiedział
Że kiedy spędzał akurat czas w domu
To za oknem padało
A kiedy bardzo chciał iść na spacer
Natychmiast przestawało
Kiedy do parku miał iść ochotę
To park był zawsze blisko
A kiedy zimą miał chęć pobiegać
To nigdy nie było ślisko
Kiedy był głodny to wtedy zjadał
Coś co mu smakowało
I brał dokładkę gdy poczuł,
że jedna porcja to mało
Gdy chciał poczytać – to czytał
Gdy śpiący był – to spał
Za takie szczęście niejeden
Wszystko by dał co by miał!
Co tam mówicie? Że to nie szczęście?
Że wszystko na odwrót było?
Że w domu siedział bo właśnie padało
I trochę mu się nudziło?
Że chodził do parku bo miał blisko
Tak się akurat złożyło?
A zimą biegał, owszem, czasami
Wtedy gdy ślisko nie było?
Myślicie pewnie, że szczęście
To coś zupełnie innego
Coś jakby nie z tej ziemi
I niespodziewanego
Pewnie bywa i takie
Nie mogę temu zaprzeczyć
Ale czy nie jest szczęściem
Móc robić najprostsze rzeczy?
Cieszyć się z uśmiechów losu
Z deszczu, śniegu i słońca
Z chłodu gdy jest nam za ciepło
A gdy za zimno – z gorąca?
Czy szczęściem przypadkiem nie jest
W taką pogodę jak dziś
Móc siedzieć pod ciepłym kocem
I nigdzie nie musieć iść?!
Był więc sobie raz Szczęściarz
Lecz nic o tym nie wiedział
Chodził sobie po świecie
I nikt mu nie powiedział
Że jest prawdziwym Szczęściarzem😄😄😁