Monthly Archives: May 2025

Bioluminescencja – bardzo krótka bajka

Robaczek świętojański zapiął po szyję swój wełniany płaszczyk. Wyrównał zagniecenia, które powstały, kiedy płaszczyk wisiał w szafie. Miało być już ciepło. To już przecież maj. Dzisiaj wygląda na to, że i szal przyda się podczas spaceru.

Na zewnątrz panował chłód i powietrze pachniało deszczem. Piekny to zapach! Piękna aura.

Deszcz to żywiciel. Daje życie. Wypełnia krwiobieg i zielone komórki roślin tym, co potrzebne im do wzrostu. Słońce daje im energię, deszcz jest jak pożywienie. Bez niego nie ma nic…

Robaczek świętojański rozejrzał się i zachwycił. Zieleń liści i traw po deszczu zdawała się trójwymiarowa. Neonowa. Aksamitna i miękka.

Słońce przebijało błyszczącym promieniem ażurowy dach z liści. Udało mu się dotknąć ścieżki. Robaczek świętojański zatrzymał się w świetlistym punkcie. Światło było jego domem, gdziekolwiek je znalazł.

I nawet jeśli miał swoje własne to zawsze chętnie przyjmował więcej. Jako podarek od losu wobec ciemnych nocy i szarych czasami dni.

Bioluminescencja… na dziś i na wszystkie kolejne dni.

Koślawy wierszyk na dobry początek

Śmieją się truskawki

Z rumianymi buziami

Ciastka cynamonki

Chichoczą cichutko

Duszek porannej kawki

Zasiadł na spodeczku…

🐦
🐦
🐦

Będzie opowiadał

O czym ptaki śpiewają

O czym nad doniczką

bzyczą owady

O czym szumią drzewa

Co wysokie rosną

I o tej zieleni

Która jest w nas Wiosną…

🌿
🌿
🌿

Zapach słodkich truskawek

Wypełnia powietrze

Cukier puder białą chmurką

Się podnosi

Miękko i leniwie

Czas się dziś przeciąga

Jak kot co o brak uwagi

Bardzo prosi…

Krótka bajka o tym, co niezwykłe…

– Opowiedz mi bajkę…

– A o czym ma być bajka?

– O czymś niezwykłym!

Niezwykłym, jak… Słońce?

– Nieee… bardziej niezwykłym.

– To może, jak… Księżyc?

– Nieee… jeszcze bardziej!

– Już wiem, o czym będzie…. posłuchaj.

Pewnego razu był sobie bardzo mały chłopiec. Taki całkiem malutki. Świat wokół wydawał mu się baaardzooo wielki. I trochę straszny. Ale też… baaardzooo interesujący!

Przede wszystkim – interesujący. A kiedy coś nas bardzo interesuje, wtedy strach nie jest taki ważny. Zapomina się o nim.

Czy to dobrze? Nie jestem pewna. Jeśli nie czuje się strachu można narazić się na kłopoty. Jednak dla tych, którzy bardzo, ale to bardzo są ciekawi świata wizja kłopotów nie jest w ogóle ważna.

Chłopiec z czasem urósł. Nie był już taki malutki. Każdego dnia stawał się coraz większy. Razem z nim rosła jego ciekawość tego, co wokół. Była naprawdę spora, kiedy on stał się już na tyle duży, że mógł sięgnąć ręką po przedmioty stojące wysoko na regale.

Czy jak dotąd jego ciekawość świata przyniosła mu jakieś kłopoty? Trochę tak. Na przykład takie, że trudno było mu znaleźć przyjaciół, bo mało kto go rozumiał. To nie jest nic miłego nie mieć przyjaciół. Czy jednak lepiej jest ich mieć, ale wyrzec się czegoś, co jest dla nas naprawdę ważne?

Duży już chłopiec nie mógł odnaleźć się w rzeczywistości, która nie jest wcale wyrozumiała i przyjazna. Często zamiast przyjmować różne osoby z otwartymi ramionami zamyka się przed nimi. Czasami jest kolczasta. Czasami ma parzydełka, jak meduza. Czy jednak warto podlizywać się rzeczywistości i rezygnować z siebie? Czy wtedy na pewno jest w niej… wygodniej?

Chłopiec już wtedy, kiedy był całkiem mały czuł, że woli być sobą nawet jeśli czasami wiąże się to z niewygodami. Ten, kto radzi sobie z niewygodami rzeczywistości śmielej kroczy przez życie.

Świat jest bardzo interesujący i jeśli ktoś dostrzega to od samego początku to tak, jakby dostał niezwykły dar. Dar dostrzegania rzeczy niepozornych. Dar doceniania tego, co wokół. Rzadkość. Coś bardzo niezwykłego w dzisiejszych czasach.

Bardziej niezwykłego niż Słońce.

I bardziej niż Księżyc.

I tylko prawdziwa Miłość jest bardziej niezwykła od tego.

Ale to już zupełnie inna bajka…

Krótka bajka o zwyczajnym poranku

Każdy by tak chciał…

Obudzić się rano, wpuścić do mieszkania szeroki strumień powietrza, na którym śpiew poranny ptaków wpada do mieszkania. I robi przyjemne zamieszanie na półkach z książkami.

Każdy by tak chciał…

Poczuć rano aksamitny zapach kawy, który wypełnia zakamarki kuchni. Poczuć jej smak i delektować się nim codziennie od nowa bez pośpiechu. Medytując przy każdym jej łyczku.

Każdy by tak chciał…

Rano patrzeć jak pierwsze promienie słońca obejmują ciepłym blaskiem matowe listki doniczkowego fiołka. Jak skaczą po komodzie i malują na niej ruchome obrazki. Przesuwające się po szufladach, jak w kalejdoskopie.

Każdy by tak chciał…

Czuć, że to najlepszy początek dnia i nie potrzeba nic więcej. Resztę można już samemu… tak, jak się chce… jak się woli. Powoli, bez presji. Przed siebie. Zawsze przed siebie, bez oglądania się wstecz. Z tym słońcem i śpiewem ptaków w torebce.

Każdy by tak chciał.

A ja po prostu mam 🙂.

Tylko tyle. Aż tyle.