Każdy by tak chciał…
Obudzić się rano, wpuścić do mieszkania szeroki strumień powietrza, na którym śpiew poranny ptaków wpada do mieszkania. I robi przyjemne zamieszanie na półkach z książkami.
Poczuć rano aksamitny zapach kawy, który wypełnia zakamarki kuchni. Poczuć jej smak i delektować się nim codziennie od nowa bez pośpiechu. Medytując przy każdym jej łyczku.
Każdy by tak chciał…
Rano patrzeć jak pierwsze promienie słońca obejmują ciepłym blaskiem matowe listki doniczkowego fiołka. Jak skaczą po komodzie i malują na niej ruchome obrazki. Przesuwające się po szufladach, jak w kalejdoskopie.
Każdy by tak chciał…
Czuć, że to najlepszy początek dnia i nie potrzeba nic więcej. Resztę można już samemu… tak, jak się chce… jak się woli. Powoli, bez presji. Przed siebie. Zawsze przed siebie, bez oglądania się wstecz. Z tym słońcem i śpiewem ptaków w torebce.
Każdy by tak chciał.
A ja po prostu mam .
Tylko tyle. Aż tyle.